sobota, 30 stycznia 2010

Postkomunista o Tusku i Platformie

Warto sprawdzić od czasu do czasu, co piszą na temat polityki byli (a może i obecni) lokalni komuniści. Najczęściej są to mantry na cześć świetlanej przeszłości, czyli kombatanckie bajki z cyklu "jajakobyłypartyzant". Niekiedy jednak można trafić perełkę, czyli ziarno brutalnej prawdy o koszmarach dręczących byłych budowniczych ludowej ojczyzny. Oto przykład:


"2010-01-16 21:36:11

Platforma tonie?

Ostatnie sondaże wskazują na to, że okręt Donalda Tuska nabiera wody. Przyczyny drastycznego spadku popularności Platformy, rządu i samego premiera w sondażach są wielorakie: afera hazardowa, utrata spoistości partii, gra liderów (Gowina, Schetyny, Palikota) do własnej bramki oraz brak lojalności ze strony koalicjanta, który - co od lat charakteryzuje tę partię - w drugiej części kadencji jest w koalicji i opozycji równocześnie. Nie bez znaczenia jest także brak decyzji Tuska w sprawie prezydentury, z czym związana jest przyszłość jego najbliższych i najważniejszych współpracowników. Obrazu dopełnia ostatnia wpadka ministerstwa zdrowia i NFZ oraz nieudolne wychodzenie z kolejnych kryzysów, a nawet pogrążanie się w nich. Przed nami przesłuchania czołowych działaczy Platformy, z premierem na czele, przez komisję hazardową. Okręt Tuska, który pewnie sunął po spokojnym morzu, wpłynął na wzburzone wody. Czy zatonie?

                                                                        *

Moim zdaniem kryzys wizerunkowy "Platformy" nie jest rezultatem ostatnich jej błędów, jak twierdzi wielu komentatorów. Donald Tusk i Platforma już od samego początku po objęciu władzy znajdują się na równi pochyłej. Już wtedy zaczęli pracować na reelekcję Lecha Kaczyńskiego oraz na przyszłe zwycięstwo wyborcze PiS, a teraz zaczyna przynosić to rezultaty.

Już początek pełnienia władzy - expose Premiera przydługie i pełne obietnic - było pierwszą wpadką. Później było pozostawienie Kamińskiego na stanowisku bądź co bądź rządowym, mimo popełnienia przez niego czynów dyskwalifikujących go jako policjanta i mimo tajnego i podobno groźnego raportu Pitery. To zaniechanie dymisji szefa CBA stworzyło podejrzenia, że albo ma on haki na Premiera, albo Premier potrzebuje bata na poddanych w swej partii.

Utrzymanie obniżonych przez poprzedników składek emerytalno-rentowych, pozostawienie posła na Sejm na dyrektorskim stanowisku administracyjnym w Muzeum Powstania Warszawskiego mimo buńczucznych zapewnień marszałka Komorowskiego, że z tym zrobi porządek, bo tego wymaga Konstytucja, a później rozszerzenie polskiego udziału w wojnie afgańskiej i wreszcie pośpieszne podpisanie porozumienia z ustępującą administracją USA w sprawie umieszczenia na terytorium Polski tarczy strzelniczej dla rosyjskich rakiet, to wszystko zsumowało się i stworzyło wrażenie, że Platforma rządzić nie umie, że brak jej nie tylko koncepcji, ale i kadr.

Długo mógłbym wyliczać grzechy PO i jej kierownictwa, ale wydaje mi się, że narodziły się one w wyniku braku elementarnej umiejętności przewidywania i nieuzasadnionej pewności siebie, wynikającej z wysokiego wyniku wyborczego i długo utrzymujących się wysokich notowań sondażowych. Jakoś nie przyszło do głowy czołowym działaczom PO, że wielu z wyborców oddało głos na nich nie z politycznej akceptacji ich haseł, ale przeciw PiS - owi, że wiele osób w sondażach wypowiadało się na ich rzecz tylko dlatego, że nie dostrzegało realnej alternatywy politycznej.

Znaczna część Polaków oceniała PO jako PiS w bardziej pragmatycznej i bardziej eleganckiej formie. Ale pragmatyka ta okazała się dziurawa, a mit o elegancji zburzyli trzej muszkieterowie PO przesłuchujący posła Wassermana na posiedzeniu komisji hazardowej. Pojawiło się wtedy pytanie, gdzie jest Premier. Czyżby działał w ukryciu, pozwalając, aby przesłuchiwany przez nich pisowiec okazał się dżentelmenem na tle jego rozwydrzonych towarzyszy?

Donald Tusk od początku swego premierowania zachowywał się jak figurant, nie panujący nad pracami gabinetu i interweniujący wtedy, gdy któryś z jego ministrów popełnił gafę. Niewiarygodne dla mnie były też narzekania Tuska na weta prezydenckie w sytuacji, gdy były do uniknięcia. Wystarczyło dogadać się z lewicą i dotrzymywać uzgodnionych już postanowień, by uczynić z Lecha Kaczyńskiego nic nie znaczącą marionetkę. Wszystkie te błędy i złamane przyrzeczenia dowodzą, że Platformie zamarzyło się rządzić Polską bez opozycji. A to jest już bardzo niebezpieczny pomysł.
                                                                           *

To prawda, że okręt Tuska nabiera wody. Sądzę też, że okręt Tuska zatonie. Nie jest bowiem prawdziwe zdanie Gowina iż "platforma dostała w zęby, i to na własne życzenie". Platforma najboleśniej dostała w zęby od samego Gowina i jego frakcji kierującej tę partię ku PiS-owi i jego konserwatywno - zaściankowemu elektoratowi.

Fundamentalnym błędem Tuska było odwrócenie się od swojego liberalnego, młodego, świeckiego i europejsko patrzącego na życie wyborcy, który oczekiwał od niego ukrócenia samowoli państwa i pisowskiej skłonności do stosowania przemocy wobec obywateli.

Nie sądzę, że w przypadku gdyby premier i jego gabinet wyraźnie prowadzili kurs na modernizację polski i wyplenienie w kraju pozostałości IV RP, jakiekolwiek prawdziwe czy wyimaginowane afery by mu zaszkodziły. Nawet w obliczu kryzysu nie straciłby poparcia, gdyby wykazał elementarną uczciwość wobec swoich młodych wyborców, których pospolite ruszenie trzy lata temu zadecydowało o jego zwycięstwie. Premier zbłądził, okazał brak przekonań i wizji oraz słabość - zawiódł swój elektorat, więc stracił jego zaufanie. I co najważniejsze: już go nie odzyska. Nie pozyska też "wierzących" w PiS.

Tak. Ma rację Włodzimierz Cimoszewicz mówiąc, że czekają nas trudne i dramatyczne miesiące. Oby sytuacja skłoniła tego polityka do postawienia bariery pisowskiemu zalewowi ciemnogrodu i ksenofobii. Tusk już tego nie potrafi.

http://www.dzienniknowy.pl/blog/pokaz/668.dhtml
 
Autorem powyższego felietonu jest Zbigniew Noska, emerytowany dziennikarz mediów należących do Henryka Stokłosy, za peerelu działacz PZPR. Zauważmy, że Noska swoje "rewelacje" o tonięciu Platformy i Tuska opublikował 16 stycznia 2010, a więc przed ogłoszeniem przez Tuska rezygnacji z kandydowania na prezydenta RP. Wyraźnie też Noska wskazuje, że alternatywnym i do tego lepszym od Tuska kandydatem jest Cimoszewicz. Wydaje się, że Noska ma nosa i dobrze wie, co w politycznej trawie piszczy.
 
[bold w tekście Z. Noski pochodzi ode mnie]

środa, 27 stycznia 2010

Tytuł

"Janusz Kaczmarek nie podał ręki Engelkingowi"

taki tytuł pojawił się na onecie.

"Engelking wystąpił w tej sprawie w wielu rolach - świadka; prokuratora; adwokata Zbigniewa Ziobry; kata, bo wykonał wyrok na mnie, a także wodzireja." - na takie teksty pozwala sobie Kaczmarek. Zbigniew Ziobro za podobne sformułowania został zmuszony przez sąd do przeproszenia doktora G.

Kto komu nie powinien podawać ręki?

I dlaczego Kaczmarek ma imię, a pan Engelking nie?

źródło

wtorek, 26 stycznia 2010

Kto tu rządzi

czyli długie łapy sprawiedliwości ludowej.

"Zastępca prokuratora okręgowego w Krakowie Jan Kościsz, który przed dwoma tygodniami postawił zarzut dziennikarzom TVN24 i Radia Zet, został odwołany - poinformowała Prokuratura Krajowa.
Dziennikarze dowodzili w nim, że prokurator Jerzy Engelking, najbliższy współpracownik Zbigniewa Ziobry, mimo braku dowodów, wskazał Janusza Kaczmarka jako źródło przecieku w akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa."

źródło

A to oczywiście to pies:

"Prokuratura na spektakularnej konferencji prasowej ujawniła dowody, zebrane w sprawie przecieku dot. akcji CBA. Prokurator krajowy, Dariusz Barski przedstawił nagrania z monitoringu w hotelu Marriott. Według niego wynika z nich, że Janusz Kaczmarek spotkał się w nocy z Ryszardem Krauze - czemu zaprzeczał we wcześniejszych zeznaniach. prokuratura ujawniła też nagrania podsłuchanych rozmów, które prowadzili zatrzymani.

Wieczorem Kaczmarek przyjechał do Marriotta



Barski zaprezentował nagrania z monitoringu Marriotta. Prokurator podkreślił, że wątek przecieku z akcji CBA prokuratura zaczęła badać od ustalenia, gdzie wieczorem 5 lipca zalogował się telefon należący do Woszczerowicza. Do niego przed północą miano zadzwonić z telefonu należącego do Ryszarda Krauzego. - W hotelu miał się również zjawić Kaczmarek - mówił Barski.


Prokurator dodał, że w czasie pierwszego, lipcowego przesłuchania Janusz Kaczmarek powiedział, że 5 lipca na 1. piętrze w Marriotcie spotkał się w z Jaromirem Neztlem. Na drugim przesłuchaniu sprostował, że do spotkania doszło na 2. piętrze. Wreszcie zmodyfikował tę wersję, mówiąc, że później udał się na 40. piętro by wypić drinkaw barze "Panorama". Kategorycznie zaprzeczył, by miał się spotkać z Krauzem.


Barski podkreślił, że zeznania b. szefa MSWiA okazały się niezgodne z materiałem dowodowym, który zdobyła prokuratura. Weryfikowano je m.in. na podstawie nagrań z monitoringu i zeznań pracowników baru. Podczas konferencji prezentowane są te nagrania. Barski zastrzegł, że biegli stwierdzili, iż obraz jest ciągły i nie nosi żadnych cech obrabiania.


Kaczmarek i Krauze w tym samym pokoju


Nagranie monitoringu z Marriotta wykazuje, że 5 lipca w nocy Janusz Kaczmarek wszedł do tego samego pokoju, do którego wcześniej wszedł Ryszard Krauze - oświadczył Jerzy Engelking, prezentując to nagranie.

Ze zdjęć wynika, że 5 lipca po 23.00 Kaczmarek wsiadł do windy w hallu głównym. Wg nagrania, na które wskazał Engelking, dźwig nie zatrzymał się na 1. ani 2. piętrze (jak zeznawał Kaczmarek), lecz pojechał od razu na 40. piętro. Kamera z hallu na 40. piętrze - wykazała, że b. minister nie wszedł do baru, tylko pozostał na korytarzu.

Według Engelkinga, Kaczmarek przez 11 minut po korytarzach - nie było bowiem - mówił Engelking - osoby, z którą ma się spotkać. - Widać, że pan Kaczmarek zna to miejsce, porusza się po nim pewnie - dodał.


Następnie - mówił Engelking - widać jak z windy na 40. piętrze wysiada Ryszard Krauze, który idzie do wynajmowanego przez siebie apartamentu nr 4020 - tzw. "apartamentu wiceprezydenckiego". - Gdy Krauze wszedł do swego pokoju, Kaczmarek zdecydowanym krokiem poszedł do tego samego pomieszczenia - wskazywał Engelking."

źródło

I jeszcze takie stwierdzenie:

""Nie powiedziałem, że Kaczmarek jest źródłem przecieku; nie da się na tym etapie tego ustalić" - tak wiceprokurator generalny Jerzy Engelking odpowiedział na pytanie, czy Kaczmarek - wiedząc o akcji CBA w resorcie rolnictwa - nie powinien mieć zarzutu dokonania przecieku, który ostrzegł Andrzeja Leppera.
Tak zakończyła się w piątek wieczorem precedensowa dwugodzinna konferencja prasowa, podczas której ujawniono część dowodów w wielowątkowym śledztwie Prokuratury Okręgowej w Warszawie, dotyczącym m.in. sprawy przecieku z akcji CBA."
 
źródło



Bezwstydni i cyniczni.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Nadchodzą duże, duże problemy

"Rzeczpospolita" informuje, że według raportu przygotowanego przez rząd angielski "z brytyjskiego rynku pracy zniknęło około pół miliona Polaków". Według gazety większość wróciła do kraju. Poza Polską nadal jednak pracuje około miliona Polaków z nowej, zarobkowej, emigracji.
Rynek pracy w zachodniej Europie kurczy się na skutek kryzysu gwałtownie. Poszukiwani są co prawda nadal pracownicy, ale o konkretnych, udokumentowanych umiejętnościach i ze znajomością takich języków jak francuski, czy norweski. Tych wymogów nie jest w stanie przeskoczyć większość poszukujących pracy Polaków, są to bowiem najczęściej, albo młodzi ludzie po studiach typu politologia, albo starsi, którzy w Polsce znaleźli się za burtą, a pracując w Polsce niewiele się nauczyli.
Teraz problem będzie narastał. Ci, którzy wrócili do kraju, zasilają rzesze bezrobotnych i wiszących na garnuszku opieki społecznej (a ta nie ma środków), bo pieniądze przywiezione z zagranicy szybko się skończą (rząd Tuska się stara, by stało się to jak najszybciej, windując złotówkę do niebotycznej wartości).
Można już dziś powiedzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że tuskowcy stracą w najbliższych wyborach nie mniej niż dwa miliony głosów w stosunku do głosowania z 2007 roku. Nie jest jednak pewne, czy te głosy przejdą na jakąkolwiek partię opozycyjną. Spodziewać się należy raczej, że sfrustrowani Polacy pozostaną w dniu wyborów w domach. Tak czy inaczej wróży to Platformie klęskę.

http://www.rp.pl/artykul/173943,424503.html

środa, 20 stycznia 2010

Polskie piekło

tekst

"Miasto nas twoje na urząd wezwało,
Abyśmy byli pokoju stróżami;
Ileśmy dbali o ten pokój sami,
Świadczy Gardingo dymem i gruzami."

(Boska komedia, Piekło, Pieśń XXIII Obłudnicy)

"Wilgotny wyziew buchając z dna jamy,
Jak ciasto pleśnią przylegał do tamy,
Odrażający dla nosa i oka;
Dna trudno dojrzeć, tak jama głęboka.
Widziałem jednak, stojąc na tej skale,
Na dnie zagrzęzłe duchy w ludzkim kale."

(Boska komedia, Piekło, Pieśń XVIII Rajfury i pochlebcy)

Śmiało Palikocie, śmiało

Palikot oskarżył Arłukowicza, że jest on w koalicji z mordercami Blidy. Zachęcajmy Palikota do tego, by postawił kropkę nad i, i wskazał z nazwiska tych morderców. Konkretnie Palikocie: kto strzelał? i na czyje zlecenie? Śmiało chłopie, nie bądź tchórzem. Prawda nade wszystko.

http://www.wprost.pl/ar/184989/Palikot-SLD-jest-w-koalicji-z-mordercami-Blidy/

Palikot broni godności Mariusza Kamińskiego

 i dlatego nazywa go alkoholikiem i agentem Jarosława Kaczyńskiego.

""Pędzący królik to nie ksywa dla Mariusza K., gdyż ten ma ksywę alkoholik!" – twierdzi Janusz Palikot."

"oficerem prowadzącym dla Mariusza K. był Jarosław K.".
http://wiadomosci.onet.pl/2114500,11,mariusz_k_ma_ksywe_alkoholik,item.html

Wszyscy wiedzą, że Palikot ksywa "gej z sld" to człek o gołębim sercu, który pochyla się nad każdym skrzywdzonym i poniżonym przez władzę. Nie ma więc wątpliwowści, że poseł rządzącej Polską Platformy Obwyatelskiej broni w ten oryginalny sposób czci niszczonego przez rząd Tuska Mariusza Kamińskiego.

"Każdy człowiek, którego władza próbuje poniżyć, zasługuje na pomoc człowieka Platformy Obywatelskiej. Nawet człowiek z SLD - tłumaczył przesłanie swojego happeningu Palikot. "

http://www.tvn24.pl/-1,1502887,wiadomosc.html

niedziela, 17 stycznia 2010

Zdradzony, biedny Donek



Agencja My Photo





Doda zresztą nie pierwszy raz dała politycznego czadu.




sobota, 16 stycznia 2010

Platforma Obywatelska przewodnią siłą polskiego narodu

Wiele lat temu, w radosnych i szczęśliwych czasach gierkowskich, mój kolega zrobił w pewnej fabryce takie oto zdjęcie:



Fotka nie jest najlepszej jakości, ale nie w tym rzecz. Ważniejsza jest jej wymowa. Dwóch robotników reprezentujących dwa pokolenia, widoczne na ich twarzach zadowolenie wynikające z faktu, że przyszło im żyć i pracować dla dobra ludowej ojczyzny. Nad głowami robotników oczywisty slogan- stwierdzenie: sojalizm źródłem siły i dobrobytu.  Hasło to z niewiadomych przyczyn prowadzący zajęcia z fotografii instruktor kazał mojemu koledze odciąć (na zdjęciu widoczna jest granatowa linia na głowami robotników - ślad po tej ingerencji w dzieło).

Przypomniałem sobie o tym zdjęciu i zeskanowałem je dziś, gdy usłyszałem, że Platforma pragnie wciągnąć na swojego członka lidera SLD Wojciecha Olejniczaka. Bardzo pozytywnie wypowiada się o Olejniczaku Stefan Niesiołowski, zdaniem którego czas podziałów na komunę i antykomunę już minął. Cała akcja została podobno zainicjowana przez jego eminencję Schetynę, który kiedyś otarł się o Solidarność Walczącą.

"Politycy PO, między innymi Stefan Niesiołowski i Sebastian Karpiniuk, wypowiadają się bardzo pozytywnie o Olejniczaku, zaznaczając, że podział na środowiska postpezetpeerowskie i postsolidarnościowe jest już nieaktualny.

Według ustaleń "Wprost", inicjatorem rozmów z Olejniczakiem jest Grzegorz Schetyna, szef klubu PO."

Nadejszła wiekopomna chwila zjednoczenia polskiej lewicy, najpierw z uznaniem wypowiadający się o Donku Kwaśniewski, następnie Huebner oraz doradcy Słońca Peru - Miller i Cimoszewicz, a teraz Olejniczak. Polska Zjednoczona Platforma Obywatelska staje się faktem. Spróbujcie platfusy nazwać kiedykolwiek Prawo i Sprawiedliwość pisobolszewią.
 
 
źródło



piątek, 15 stycznia 2010

Dobrodziejstwa Unii

Przykład pierwszy.

W traktacie akcesyjnym dla Polski "nasi" drodzy "eksperci" zgodzili się na wpisanie takich kwot produkcyjnych cukru, że musimy każdego roku importować 200-250 tysięcy ton tego produktu. Już w trakcie negocjacji traktatu wiadomo było, że do tego dojdzie (nie dotyczy to zresztą tylko cukru). Co ciekawe, Polska produkuje o 200 tysięcy ton więcej, niż wynosi narzucony nam przez Unię limit, tyle tylko że cukrownie zobowiązane są do wyeksportowania tej nadwyżki poza kraje członkowskie Unii. Innymi słowy produkujemy mniej więcej tyle, ile możemy spożyć, jednak części tej produkcji nie wolno nam kupić, musimy wyeksportować poza Unię, a następnie kupić cudzy cukier.

"Produkcja cukru w Polsce jest regulowana przez UE. Komisja Europejska zezwoliła nam na wyprodukowanie w sezonie 2009/2010 1 mln 405 tys. ton cukru. Tymczasem zapotrzebowanie na niego szacuje się na poziomie 1,6 mln ton. Jednocześnie polskie cukrownie faktycznie wyprodukują o 200 tys. ton więcej, niż przewiduje limit. Ten cukier, zgodnie z unijnymi przepisami, trzeba wyeksportować do krajów pozaunijnych."
"Polska importuje rocznie ok. 200-250 tys. ton tego produktu."

źródło

Przykład drugi.

Za gaz będziemy płacić więcej i to bynajmniej nie z powodu chciwości Ruskich, ale dzięki dbającej o "wolny rynek" w Polsce Komisji Europejskiej.

"Komisja Europejska zarzuca nam bowiem, że istniejący w polskim prawie obowiązek przedstawienia przez przedsiębiorstwa energetyczne taryf do zatwierdzenia przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki jest niezgodny z unijnymi dyrektywami.
KE wszczęła przeciwko Polsce postępowanie, grozi nam też Trybunałem Sprawiedliwości."


Skutek: jeśli polski rząd podda się dyktatowi Unii ( a ma inne wyjście?), odbiorców indywidualnych czeka 30 procentowa podwyżka cen gazu.

źródło

czwartek, 14 stycznia 2010

Skąd oni ich biorą?

Najpierw Palikot, teraz Bdzikot. :)

Rysio od hazardu równie dobry jest w innej dyscyplinie. W ekspresowym tempie postawił wyciąg narciarski. Wyciąg zaczął działać zanim Rysio dostał pozwolenie na budowę. :)
Wcześniej wykarczował państwowy las.
Pomagali mu urzędnik Lasów Państwowwych Bdzikot Bolesław i Cmentarny Zbyszek.

źródło

niedziela, 10 stycznia 2010

Żelichowski - arbuz

1. Ten wieloletni członek z ramienia ZSL jest dziś przeciwko świętu Trzech Króli, bo według niego to przeszkodzi Polsce w "dogonieniu Zachodu". Czy poseł Żelichowski jest również przeciwko KRUSowi pochłaniającemu masę pieniędzy budżetowych, które mogłyby być przeznaczone na rozwój?

http://video.msn.com/video.aspx/?mkt=pl-pl&vid=d0ba1898-4dc8-48d1-8544-9fdbffb7ebdd&from=&fg=rss&wa=wsignin1.0

http://www.gadu-gadu.pl/5423670500743030973/wolne-w-trzech-kroli-tak-nigdy-nie-dogonimy-zachodu

2. Poseł Żelichowski "dowcipkuje" na temat Jarosława Kaczyńskiego, a Cmentarny Zbysio mu dzielnie sekunduje rechotem.

http://www.youtube.com/watch?v=QjoJ1hwpziM&feature=related

3.  Poseł Żelichowski o "linczach" w wykonaniu PiSu i o "amerykańskich" standardach służb.

 

4. Poseł Żelichowski przeciwko referendum w sprawie traktatu konstytucyjnego.



5.  Żelichowski o wyłączeniu posła Wassermanna i Kempy oraz o komisji hazardowej.

"Szczegółów nie znam, ale to nie jest sprawa polityczna, tylko merytoryczna" - ocenił w piątkowej rozmowie z PAP Żelichowski. Podkreślił jednak, że nie interesuje się tą komisją, ponieważ "z góry wiedział, że ona do niczego nie dojdzie".
"Chcieli komisji śledczej, my byliśmy przeciwni, mają komisję śledczą, nie mam chęci, ani czasu, ani przyjemności, aby grzebać się w tych brudach" - powiedział szef klubu PSL.


http://209.85.129.132/search?q=cache:dcEeI3Urb0YJ:wiadomosci.onet.pl/2090327,11,item.html+%C5%BCelichowski+komisja+hazardowa&cd=2&hl=pl&ct=clnk&gl=pl


Szczególną cechą Żelichowskiego jest podkreślanie niemal w każdej wypowiedzi, że on się na tym nie zna, że ma za mało danych, a jednocześnie steruje swą wypowiedzią w przewidywalnym kierunku - tarcza antyrakietowa raczej nie, współpraca z Amerykanami niekorzystna, komisja do spraw afery hazardowej niepotrzebna, PiS to straszny kaczyzm, Kaczyński śmieszny it.d. it.p. Arbuzowe gadki.

Graś ocenia Zbigniewa Ziobro

"Żenada. Były minister sprawiedliwości, wykonał wyrok sądu w sposób urągający i żenujący."


Rozliczył się pan, panie Graś, z umowy o stróżowanie w domu Niemca? Poniósł pan z tego powodu jakieś konsekwencje?



http://wiadomosci.onet.pl/2108428,11,zenada_-_posel_ocenil_przeprosiny_ziobry,item.html

http://fakty.interia.pl/ciekawostki/news/filmik-gras-sprzata-u-niemca-niemiec-ma-wasik,1344676

sobota, 9 stycznia 2010

Śpioch

Tri, dwa, adin...

http://wiadomosci.onet.pl/2108332,11,apel_lpr_sytuacja_jest_naprawde_dramatyczna,item.html

Pytanie. Odpowiedzi brak.

Maciej Zdziarski, dziennikarz telewizyjnej Jedynki, zadał w salonie24 pytanie premierowi Pawlakowi. Premier nie raczył na razie odpowiedzieć.

Kontrakt gazowy

Panie Premierze,
moje źródło w PO twierdzi, że
w tym tygodniu premier ogłosi, że kontraktu gazowego z Rosją w wynegocjowanym przez Pana kształcie nie będzie.
Co Pan zrobi - jeśli tak się stanie?
Pozdrawiam,
M.Z.


2010-01-09 20:54
Maciej Zdziarski 2.0 1 2
Odyseja 2010
zdziarski.salon24.pl


http://pawlak.salon24.pl/148831,ostry-start

piątek, 8 stycznia 2010

Przesilenie?

Platforma Obywatelska to najgorsza formacja rządząca Polską w ostatnim dwudziestoleciu. Cechuje ją permanentne wywoływanie napięcia politycznego i społecznego z jednoczesnym insynuowaniem, że winni temu są ci, przeciwko którym Platforma skierowała swój atak. Głównym przeciwnikiem jest oczywiście partia braci Kaczyńskich jako to ugrupowanie, które po pierwsze zagroziło interesom mocodawców PO, a po drugie zajmuje część przestrzeni politycznej, do której rości sobie pretensje Platforma. Partia Tuska rości sobie zresztą pretensje do całej przestrzeni naszego życia publicznego. Widać to, gdy zagarnia lub pragnie zagarnąć pod swe skrzydła (chciałoby się napisać: macki) polityków różnej maści - Sikorskiego, Huebner, Cimoszewicza, Andrzeja Krawczyka, niejawnie Leppera, czy Pawła Kowala. Również zablokowanie kont PSLu i domaganie się wpłacenia przez tę partię 18 milionów złotych pachnie swego rodzaju politycznym szantażem.

Wydaje się, że wszyscy zaczynają mieć dość szarogęszenia się Platformy . Politycy SLD zdają sobie zapewne sprawę z tego, że dopóki PO będzie dominować jako agresywny antypis, dopóty postkomunistyczna lewica nie ma szans na zwiększenie swego elektoratu, bowiem Platforma skutecznie wymiata postkomunistom przestraszonych rozliczeniową retoryką PiSu wyborców. Również koalicjant Platformy - PSL zauważył w końcu, że nie ma żartów i że romans z Platformą skończy się zgwałceniem i porzuceniem na śmietniku historii.

Dzisiejsze głosowanie w sejmie przywracające posłów PiSu do komisji hazardowej świadczy o tym, że rodzi się koalicja antyplatformerska, która choć złożona z sił wzajemnie sobie obcych, to jednak związana jest wspólnym interesem, jakim jest wspólny wróg - PO - partia o autorytarnych zapędach, nielojalna wobec sojuszników (przypomnijmy sobie pieriepałki przy uchwalaniu ustawy o mediach publicznych), demolująca polskie życie publiczne, a nawet zagrażająca podstawowym interesom państwa polskiego i jego obywateli (dopuszczenie do zablokowania drogi do Świnoujścia przez Gazpociąg Północny, zarządzenie w sprawie leczenia chorych na nowotwory to dwie ostatnie sprawy).

Być może politycy PO w swej pysze i zacietrzewieniu zapomnieli, że istnieje próg wytrzymałości, po przekroczeniu którego nawet to, co wydaje się monolitem, rozsypuje się jak domek z kart. Wiadomo, że tuskowcy chcieli przekonać swych koalicjantów, aby ci nie poparli decyzji o powrocie Wassermanna i Kempy do komisji, jednak politycy PSLu skalkulowali zapewne, że bardziej opłaca się im w trudnej sytuacji, w jakiej sami się znaleźli, osłabienie PO za pomocą bata hazardowego. Również Arłukowicz reprezentujący w komisji postkomunistów myśli o tym , by ugrać coś dla siebie i dla swoich towarzyszy i tylko z tego powodu rozdziera publicznie szaty nad chamstwem pałkarzy PO w komisji. Tak czy owak powstał wspólny antyplatformerski front. Przetrwa on tylko wtedy, gdy PO kontynuować będzie swą zadufaną politykę oraz gdy ani PiS ani SLD nie dopuszczą w komisji hazardowej do rozstrząsania kwestii związanych z udziałem swych polityków w procedowaniu kolejnych nowelizacji ustawy o grach i zakładach, a skupią się na Rysiach, Zbysiach, Mirach, Donkach i Grzesiach. Przed nami niewątpliwie ciekawy, budzący dreszcz emocji politycznych, rok.

wtorek, 5 stycznia 2010

O, jo, joj, pracownika mediów prześladują

Stała się rzecz niesłychana. Krakowska prokuratura postanowiła postawić byłemu pracownikowi banku, dziś pracownikowi radia ZET Mariuszowi Gierszewskiemu zarzut bezprawnego ujawnienia zeznań prokuratorów w sprawie afery w Ministerstwie Rolnictwa. Wszyscy lamentują: dziennikarzom zamyka się usta, media się prześladuje.

"To działanie wymierzone nie tylko przeciw mnie, ale przeciwko wszystkim dziennikarzom śledczym." - ogłasza Gierszewski, a mecenas Kruszyński dzielnie nazywa rzecz po imieniu:
"To przypomina praktyki państwa totalitarnego, gdzie dla wygody prokuratury zamyka się usta wolnej prasie."

Brawo panowie, skoroście jednak tak odważnie ujęli się za wolnością słowa, to może wykrztusicie choć parę zdań na temat tego, co organa ścigania i tajne służby demokratycznej Polski wyczyniają z Wojciechem Sumlińskim i z dziennikarzami Gazety Polskiej?


P.S. Mariusz Gierszewski to jeden z tych bojowych sejmowych wesołków, którzy przechwalają się, że w czasie przemówienia prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego nabijają się z głowy państwa w kantorku "pani Toli". Ciekawe, czy kiedy słuchali Kwaśniewskiego, to też ryczeli ze śmiechu? A jak reagują na Tuska, Bronka Jamajkę, że o Stefanie miłosiernym nie wspomnę?

"tutaj obok stolika dziennikarskiego jest pokój, który jest zwany „kantorkiem pani Toli”. Pani Tola sama w sobie jest historią dziennikarstwa... to ta starsza pani, która siedzi za biurkiem. Ona przeżyło wszystko, wiele tak zwanych „obrotów sejmowych” i polityków, a poza tym jest osobą wielkiej kultury i można do niej iść i porozmawiać na wiele różnych tematów. Tam też często siedzimy, tam są komputery, tam też jest telewizor, można obejrzeć konferencję prasową, dowiedzieć się, co i gdzie się dzieje. A jak na przykład jest przemówienie prezydenta, to wtedy siedzimy wszyscy w „kantorku Pani Toli”, są śmiechy, żarty, komentarze... czujemy, że jesteśmy grupą."

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/sejmowe_stado_8476.html

http://www.tvn24.pl/-1,1636733,0,1,prokuratura-sciga-dziennikarza,wiadomosc.html

http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/dziennikarz-radia-zet-scigany-przez-prokurature,51202,1


Polecam również wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o radiu zet:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6704505,J__Kaczynski__Ja_jestem_z_AK__a_pracownicy_Radia_Zet.html

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Leczenie i dbanie o higienę szkodzi

Znana to prawda, że trzeba mieć zdrowie, aby się leczyć. Wiele lat temu, gdy byłem w wojsku, potwornie rozbolał mnie ząb. Jako że w jednostce była przychodnia stomatologiczna, udałem się tam po pomoc. Przyjęła mnie kobieta o manierach szefa kompanii. Raz dwa założyła opatrunek, a może i od razu plombę i uznała, że jest po sprawie. Na moją uwagę, że nie mogę domknąć szczęki, bo nałożyła za dużo utwardzacza, najpierw wrzasnęła na mnie, ponieważ jednak nie ustępowałem, trochę spiłowała nadmiar plomby. Kiedy skończyła, stwierdziłem, że buzia nadal mi się nie domyka, ale mając dosyć pokrzykiwania dentystki sadystki, zmilczałem to i wyszedłem z gabinetu. Później dowiedziałem się, że pani od zębów pracowała wcześniej we więzieniu. Po kilku dniach ząb zaczął dokuczać mi jeszcze bardziej. Nocą przed wyjazdem na poligon ból stał się tak dokuczliwy, że poszedłem do miasta na pogotowie. Tam dwie miłe panie stwierdziły, że najprawdopodobniej z powodu fatalnego założenia plomby dostałem zapalenia zęba i nie pozostaje już nic innego tylko ekstrakcja. Ponieważ był to jeden z zębów trzonowych, kobiety namęczyły się co niemiara, a ja po zabiegu znalazłem się na podpórce do nóg fotela dentystycznego, natomiast nogi miałem tak oplątane wokół sprzętów, że z trudem się uwolniłem. Jakoś jednak przeżyłem to piekło i pojechałem do jego drugiego kręgu, czyli na poligon zimowy.

Przypomniała mi się ta historia dziś, gdy przeczytałem, że płatny zabójca Iwan zmarł na zator płucny w trakcie leczenia w areszcie szpitalnym. Zmarł akurat wtedy, gdy w związku z poprawą stanu zdrowia przeniesiono go ze szpitala cywilnego do szpitalnej izolatki w areszcie. Żeby było jeszcze bardziej absurdalnie, pożegnał się z życiem w chwili, gdy zapragnął umyć nogi. Potwierdziła się więc i druga prawda, że częste mycie, skraca życie.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7416392,Ziobro__Zirajewski_nie_mial_powodu__by_popelnic_samobojstwo.html

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7416287,Sprawa_Paply__Artur_Zirajewski__Iwan__nie_zyje.html


"- W dniach 16 i 22 grudnia miał widzenia z żoną. 22 i 23 grudnia otrzymywał paczki żywnościowe. 23 grudnia otrzymał też - jak ustalono po rozmowie z współwięźniami - gryps, od jednego z innych skazanych, po przeczytaniu którego był niezadowolony i spalił go. Spalił również większość swojej korespondencji, pism i notatek - mówił na specjalnej konferencji prasowej dyrektor służby więziennej.

28 grudnia Zirajewski nie stawił się na porannym apelu o 6.30. Wezwany do jego celi lekarz stwierdził zatrucie lekami i skazany trafił do szpitala MSWiA w Gdańsku, gdzie był pod ochroną funkcjonariuszy służby więziennej i policyjnych antyterrorystów. - 31 grudnia został wypisany ze szpitala MSWiA i przeniesiony do szpitala w areszcie śledczym. Przebywał cały czas w sali z przeszkloną ścianą, pod stałą obserwacją funkcjonariusza. Na sali był również monitoring - mówił dalej na konferencji pułkownik Dubiel.
W międzyczasie lekarze zdiagnozowali zatrucie przypisanym Zirajewskiemu na sen lekiem estazolan, oraz zapalenie płuc.

3 stycznia Zirajewski upadł i nie dawał oznak życia. Wezwany lekarz i pielęgniarka zaczęli reanimację, którą kontynuowała ekipa pogotowia. O 15.39 stwierdzono zgon.

Po tym, jak Zirajewski spalił swoje notatki, napisał do żony list, który znaleziono podczas przeszukania celi. Zawarł w nim wskazówki dotyczące wychowania dzieci, oraz pełnomocnictwo dotyczące postępowania przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości - ujawnił szef więziennictwa na konferencji. Podczas spotkania przedstawiciele ministerstwa i służby więziennej powtarzali, że nic nie wskazuje na samobójstwo Zirajewskiego."

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7416891,Zirajewski_spalil_notatki_po_otrzymaniu_grypsu__Kontrola.html

sobota, 2 stycznia 2010

Barometr

Robiąc przedświąteczny obchód sklepów, pogadałem ze znajomymi sprzedawcami i właścicielami firm. Oto czego się dowiedziałem:

1.Właścicielka czterech sporych sklepów, interes prowadzi od 18 lat. Każdego roku notowała mniejsze lub większe wzrosty sprzedaży i dochodów. W tym roku klapa kompletna. Obuwie – spadek o około 70%, ciuchy nieco mniej, ale też poważny. Znajoma jest właścicielką powierzchni sklepów, więc mówi, że jakoś przetrwa, natomiast dzierżawcom nie daje szans (zobaczmy, co się dzieje w centrach handlowych, tzw. galeriach). Polscy producenci i hurtownicy obuwia jeżdżą po sklepach i zabierają towar, bo nie mają nadziei na zwrot kasy. Przypomnę, że Unia chce znieść cła na obuwie chińskie, które i tak trafia do nas innymi kanałami i wykańcza rodzimą produkcję.

2.Kosmetyki, zabawki, artykuły papiernicze, fajerwerki, znicze i środki piorące – spadek 20-30%, nawet okres przedświąteczny tego nie zmienił.

3.Dział mięsny sporej firmy w sklepie pewnej sieci handlowej – zlikwidowany.

4.Trzy sklepiki wędkarskie + artykuły dla miłośników zwierzaków – zlikwidowane.
Oprócz tego:
5.Spora firma transportowa – od przeszło roku wegetuje, brak zleceń.

6.Pensjonat z knajpą – spadek 20-30%

7.Duża firma pieczarkarska (około 1000 pracowników) – zalicza dół sprzedaży od roku.

8.Spora firma produkująca konstrukcje żelbetowe (oczyszczalnie ścieków, zbiorniki na gnojowicę, segmenty do budowy domów) – duży spadek zamówień.

9.Rolnicy ogłaszają sprzedaż świń po śmiesznie niskiej cenie.

10.Eksport żywności idzie dobrze jednynie na Wschód (Ukraina, Łitwa), gdzie produkcja niemal zamarła.

11.Budżety samorządów na 2010 r. - poważnie obcięte dochody.

Jedynie firmy wykańczające mieszkania (np. meble kuchenne), remontujące lokalne drogi i wodno-kanalizacyjne (zamówienia głównie z budżetówki) nie narzekają, jednak inwestycje te realizowane są głównie z kredytów + środki unijne.

Wnioski:

Konsumpcja wewnętrzna wyraźnie siadła, eksport też, inwestycje budowlane się kończą. W 2010 r. również ci, którzy dziś nie narzekają, będą musieli zacisnąć pasa.

Pytanie:

Skąd te dane o jednoprocentowym wzroście? Na jakiej podstawie Tusk buńczucznie zapewnia, że polska gospodarka jest lepsza od niemieckiej?


http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7411504,Premier_sklada_zyczenia_wszystkim_Polakom__I_opozycji.html