sobota, 30 stycznia 2010

Postkomunista o Tusku i Platformie

Warto sprawdzić od czasu do czasu, co piszą na temat polityki byli (a może i obecni) lokalni komuniści. Najczęściej są to mantry na cześć świetlanej przeszłości, czyli kombatanckie bajki z cyklu "jajakobyłypartyzant". Niekiedy jednak można trafić perełkę, czyli ziarno brutalnej prawdy o koszmarach dręczących byłych budowniczych ludowej ojczyzny. Oto przykład:


"2010-01-16 21:36:11

Platforma tonie?

Ostatnie sondaże wskazują na to, że okręt Donalda Tuska nabiera wody. Przyczyny drastycznego spadku popularności Platformy, rządu i samego premiera w sondażach są wielorakie: afera hazardowa, utrata spoistości partii, gra liderów (Gowina, Schetyny, Palikota) do własnej bramki oraz brak lojalności ze strony koalicjanta, który - co od lat charakteryzuje tę partię - w drugiej części kadencji jest w koalicji i opozycji równocześnie. Nie bez znaczenia jest także brak decyzji Tuska w sprawie prezydentury, z czym związana jest przyszłość jego najbliższych i najważniejszych współpracowników. Obrazu dopełnia ostatnia wpadka ministerstwa zdrowia i NFZ oraz nieudolne wychodzenie z kolejnych kryzysów, a nawet pogrążanie się w nich. Przed nami przesłuchania czołowych działaczy Platformy, z premierem na czele, przez komisję hazardową. Okręt Tuska, który pewnie sunął po spokojnym morzu, wpłynął na wzburzone wody. Czy zatonie?

                                                                        *

Moim zdaniem kryzys wizerunkowy "Platformy" nie jest rezultatem ostatnich jej błędów, jak twierdzi wielu komentatorów. Donald Tusk i Platforma już od samego początku po objęciu władzy znajdują się na równi pochyłej. Już wtedy zaczęli pracować na reelekcję Lecha Kaczyńskiego oraz na przyszłe zwycięstwo wyborcze PiS, a teraz zaczyna przynosić to rezultaty.

Już początek pełnienia władzy - expose Premiera przydługie i pełne obietnic - było pierwszą wpadką. Później było pozostawienie Kamińskiego na stanowisku bądź co bądź rządowym, mimo popełnienia przez niego czynów dyskwalifikujących go jako policjanta i mimo tajnego i podobno groźnego raportu Pitery. To zaniechanie dymisji szefa CBA stworzyło podejrzenia, że albo ma on haki na Premiera, albo Premier potrzebuje bata na poddanych w swej partii.

Utrzymanie obniżonych przez poprzedników składek emerytalno-rentowych, pozostawienie posła na Sejm na dyrektorskim stanowisku administracyjnym w Muzeum Powstania Warszawskiego mimo buńczucznych zapewnień marszałka Komorowskiego, że z tym zrobi porządek, bo tego wymaga Konstytucja, a później rozszerzenie polskiego udziału w wojnie afgańskiej i wreszcie pośpieszne podpisanie porozumienia z ustępującą administracją USA w sprawie umieszczenia na terytorium Polski tarczy strzelniczej dla rosyjskich rakiet, to wszystko zsumowało się i stworzyło wrażenie, że Platforma rządzić nie umie, że brak jej nie tylko koncepcji, ale i kadr.

Długo mógłbym wyliczać grzechy PO i jej kierownictwa, ale wydaje mi się, że narodziły się one w wyniku braku elementarnej umiejętności przewidywania i nieuzasadnionej pewności siebie, wynikającej z wysokiego wyniku wyborczego i długo utrzymujących się wysokich notowań sondażowych. Jakoś nie przyszło do głowy czołowym działaczom PO, że wielu z wyborców oddało głos na nich nie z politycznej akceptacji ich haseł, ale przeciw PiS - owi, że wiele osób w sondażach wypowiadało się na ich rzecz tylko dlatego, że nie dostrzegało realnej alternatywy politycznej.

Znaczna część Polaków oceniała PO jako PiS w bardziej pragmatycznej i bardziej eleganckiej formie. Ale pragmatyka ta okazała się dziurawa, a mit o elegancji zburzyli trzej muszkieterowie PO przesłuchujący posła Wassermana na posiedzeniu komisji hazardowej. Pojawiło się wtedy pytanie, gdzie jest Premier. Czyżby działał w ukryciu, pozwalając, aby przesłuchiwany przez nich pisowiec okazał się dżentelmenem na tle jego rozwydrzonych towarzyszy?

Donald Tusk od początku swego premierowania zachowywał się jak figurant, nie panujący nad pracami gabinetu i interweniujący wtedy, gdy któryś z jego ministrów popełnił gafę. Niewiarygodne dla mnie były też narzekania Tuska na weta prezydenckie w sytuacji, gdy były do uniknięcia. Wystarczyło dogadać się z lewicą i dotrzymywać uzgodnionych już postanowień, by uczynić z Lecha Kaczyńskiego nic nie znaczącą marionetkę. Wszystkie te błędy i złamane przyrzeczenia dowodzą, że Platformie zamarzyło się rządzić Polską bez opozycji. A to jest już bardzo niebezpieczny pomysł.
                                                                           *

To prawda, że okręt Tuska nabiera wody. Sądzę też, że okręt Tuska zatonie. Nie jest bowiem prawdziwe zdanie Gowina iż "platforma dostała w zęby, i to na własne życzenie". Platforma najboleśniej dostała w zęby od samego Gowina i jego frakcji kierującej tę partię ku PiS-owi i jego konserwatywno - zaściankowemu elektoratowi.

Fundamentalnym błędem Tuska było odwrócenie się od swojego liberalnego, młodego, świeckiego i europejsko patrzącego na życie wyborcy, który oczekiwał od niego ukrócenia samowoli państwa i pisowskiej skłonności do stosowania przemocy wobec obywateli.

Nie sądzę, że w przypadku gdyby premier i jego gabinet wyraźnie prowadzili kurs na modernizację polski i wyplenienie w kraju pozostałości IV RP, jakiekolwiek prawdziwe czy wyimaginowane afery by mu zaszkodziły. Nawet w obliczu kryzysu nie straciłby poparcia, gdyby wykazał elementarną uczciwość wobec swoich młodych wyborców, których pospolite ruszenie trzy lata temu zadecydowało o jego zwycięstwie. Premier zbłądził, okazał brak przekonań i wizji oraz słabość - zawiódł swój elektorat, więc stracił jego zaufanie. I co najważniejsze: już go nie odzyska. Nie pozyska też "wierzących" w PiS.

Tak. Ma rację Włodzimierz Cimoszewicz mówiąc, że czekają nas trudne i dramatyczne miesiące. Oby sytuacja skłoniła tego polityka do postawienia bariery pisowskiemu zalewowi ciemnogrodu i ksenofobii. Tusk już tego nie potrafi.

http://www.dzienniknowy.pl/blog/pokaz/668.dhtml
 
Autorem powyższego felietonu jest Zbigniew Noska, emerytowany dziennikarz mediów należących do Henryka Stokłosy, za peerelu działacz PZPR. Zauważmy, że Noska swoje "rewelacje" o tonięciu Platformy i Tuska opublikował 16 stycznia 2010, a więc przed ogłoszeniem przez Tuska rezygnacji z kandydowania na prezydenta RP. Wyraźnie też Noska wskazuje, że alternatywnym i do tego lepszym od Tuska kandydatem jest Cimoszewicz. Wydaje się, że Noska ma nosa i dobrze wie, co w politycznej trawie piszczy.
 
[bold w tekście Z. Noski pochodzi ode mnie]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz