Minister Spraw Zagranicznych Sikorski podał w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, jakie zadania uważa za najważniejsze, gdyby przypadła mu funkcja prezydenta Polski:
"radykalne cięcia etatów w Kancelarii Prezydenta, skoncentrowanie się na sprawach międzynarodowych i obronności"
To pierwsze jest chyba najłatwiejsze do zrealizowania, wystarczy, że zwolni urzędników Lecha Kaczyńskiego.
Z drugim zadaniem również chyba sobie poradzi, dość przypomnieć, jak doceniono Sikorskiego w Stanach za dowcip o polskim przodku Baraka Obamy i np. to, co powiedział Sikorski po nieudanych próbach wypromowania siebie na sekretarza generalnego NATO pod adresem swego konkurenta - byłego premiera Danii Rasmussena:
"Chciałbym serdecznie pogratulować panu premierowi Rasmussenowi wyboru na sekretarza generalnego Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jestem przekonany, że jeśli będzie z talibami walczył tak energicznie, jak z ociepleniem klimatu, to będzie bardzo dobrym sekretarzem generalnym naszego sojuszu."
O dożynaniu watah czy nazwaniu prezydenta Kaczynskiego chamem nie ma co wspominać, bo to wypowiedzi dotyczące spraw wewnętrznych.
No i trzecia sprawa - kwestie związane z obronnością. Tu również zaznaczył się minister Sikorski, np gdy odchodził teatralnie z MONu, albo kiedy oznajmił, że nie jest zwolennikiem lobbingu w sprawie umieszczenia na terytorium Polski tarczy antyrakietowej.
Widać więc, że Radosław Sikorski będzie godnie reprezentował nasz kraj na arenie międzynarodowej. Takiej formuły użyła w latach osiemdziesiątych moja była pani dyrektor i jednocześnie lektor partyjny Komitetu Wojewódzkiego PZPR pod adresem Jaruzelskiego. Moim zdaniem do Sikorskiego również pasuje to jak ulał.
Co jeszcze ujawnia w wywiadzie dla GW Sikorski? Ano np. to, że jeśli zostanie prezydentem bez wahania podpisze ustawy o parytecie płci w polityce i o zakazie palenia papierosów, natomiast na pewno nie zgodzi się na wieszanie krzyży w szkołach. Bo ja jestem nieobciachowy, wyjaśnia.
No po prostu wymarzony kandydat na prezydenta Polski. Po co nam jakieś prawybory partyjne. Wszystko jest jasne - prezydent Sikorski jest naszą świetlaną przyszłością. Głosujmy na nieobciachowego kandydata.
http://www.wprost.pl/ar/188109/Sikorski-glosujcie-na-mnie-zeby-nie-bylo-obciachu/
http://www.pitbul.pl/sprasowani/sikorski-instruuje-rassmusena
http://kisiel.salon24.pl/20110,drobne-slowko-raczej-czyli-sikorski-o-tarczy
dla przypomnienia parę słów komentarza R. Szeremietiewa o wizycie Sikorskiego w Moskwie i o historii stosunków polsko-rosyjskich - http://szeremietiew.blox.pl/2008/01/Minister-Sikorski-w-Moskwie.html
piątek, 26 lutego 2010
środa, 24 lutego 2010
Histeria
Anita Gargas wyrzucona z TVP przez Jaruzela! Fundamentem sojuszu PiSu z SLD jest morderca i zdrajca! PiS zdradził wartości. - słychać pokrzykiwania na prawicy.
Eurodeputowany Marek Migalski rozdziera szaty nad upadkiem swojej partii i zapowiada odejście. Redaktor naczelny Gazety Polskiej Tomasz Sakiewicz oznajmia, że "woli zostawić swój program w TVP, niż zatykać sobie usta w sprawie mordercy i zdrajcy" i żąda, aby PiS wycofał się z koalicji w mediach publicznych z SLD, albo zażądał całkowitej zmiany umowy. Zdaniem Sakiewicza Polacy dążenia Kaczyńskich do władzy za wszelką cenę nie zaakceptują.
Czytam to wszystko i podobnie jak miało to miejsce przy sprawie Polańskiego oczom i uszom nie wierzę . Sufit wam się oberwał na głowy drodzy Państwo? Reytan się w was nagle obudził? A przez ostatnie dwadzieścia lat, w czasie których Jaruzel i jemu podobni byli patronami niejednej koalicji, larum wam nie zabrzmiało? Wytrzymywaliście to? Teraz wam nagle żyłka w mózgu pękła?
Bo co? Bo Kaczory muszą być bez skazy, albo niech sczezną? Bo mają bronić Okopów Świętej Trójcy bez względu na to, czy polegną a wraz z nimi nasze marzenie o wolnej Polsce? Dla Marka Jurka najważniejsza była obrona praw nienarodzonych, dla was Anita Gargas w TVP i nazwanie Jaruzela zdrajcą, dla innych coś jeszcze innego. Czego do cholery chcecie od Kaczyńskich? To nie Mesjasze, nie prorocy są. Nawet nie męczennicy. To są politycy i ich powinnością jest znaleźć drogę do wyznaczonego celu - do wolnej od komuchów i ich agentury Polski. Prawo i Sprawiedliwość w skrajnie wrogim otoczeniu potrafi nie tylko przetrwać, ale i nieźle zaleźć za skórę czerwonym. TO JEST WOJNA! A na wojnie muszą być ofiary i to po obydwu stronach. I nie wygrywa ten, kto rzuca się z motyką na słońce, lecz ten, kto potrafi przechytrzyć wielokrotnie silniejszego przeciwnika.
Pisze Tomasz Sakiewicz, że Polacy nie wybaczą Kaczyńskim braku zasad w dążeniu do władzy. Jeśli to miałaby być prawda, dlaczego komuchom i ich akolitom o wiele więcej Polacy wybaczali? Przypomnę, że Jaruzel cieszy się ponoć sympatią i szacunkiem większości Polaków, a nie np. pułkownik Kukliński. Widać po tym jacy są Polacy en masse. Poza tym, skąd redaktor Sakiewicz wie i dlaczego publicznie imputuje, że dziś jedynym motywem działań PiSu jest pragnienie władzy dla władzy? Wcześniej, kiedy PiS z przymusu wchodził w koalicję z partią "pięciu piw" i sklepowymi od owsa, redaktor Sakiewicz dostrzegał jakiś polityczny imperatyw usprawiedliwiający tego rodzaju polityczne bratanie się, a teraz, gdy chodzi o SLD, nie? A to przecież tylko chwilowa koalicja w mediach. To nie jest układ polityczny. Jaki widzicie inny sposób nawiązania walki z medialnym hegemonem - Platformą od obecności nawet za cenę bolesnych kompromisów w mediach publicznych? Moim zdaniem warto zapłacić nawet kilkoma wartościowymi dziennikarzami za to, by w publicznym radiu czy telewizji nie pluł na nas Palikot czy Niesołowski.
I trochę faktów dla uporządkowania.
1. Anita Gargas nie przestała pracować w TVP, nadal będzie prowadzić Misję specjalną. Straciła jedynie stanowisko zastępcy dyrektora TVP 1 ds. publicystyki. Owszem jest to spora strata, ale czerwoni film o Jaruzelskim potraktowali tylko jako pretekst, tak naprawdę bowiem buzuje w nich od jakiegoś czasu złość i poczucie krzywdy. Uważają oni mianowicie, że PiS zrobił ich na szaro. Słyszałem takie opinie bezpośrednio od działaczy SLD. Kto wie poza tym, czy w tym zamieszaniu nie maczały swoich łap platfusy, które w TVP mają je szczególnie długie.
2. Posłowi Markowi Migalskiemu jakoś nie przeszkadzało wcześniej towarzystwo fikającej wraz z nim na scenie poseł SLD Senyszyn, a nawet wspominał, że uciął sobie z nią sympatyczną gaduchę w samolocie, teraz rozpacza, że PiS się hańbi wchodząc w brudne układy z SLD.
3. Redaktor Sakiewicz wciąż nawołuje do POPiSu, jakby nie dostrzegał, że Platforma jest uosobieniem tego wszystkiego, z czym walczy PiS - państwem Rysiów i Zbysiów, władzą pełną buty i zakłamania.
4. Dziś komuchy z SLD nie są w stanie wystawić kandydata na prezydenta, który mógłby stawić czoła kandydatowi naszej strony, więc rachuba jest oczywista - dajemy im część pola w mediach, bo jest to nieunikniony warunek istnienia PiSu w TVP, a to z kolei zwiększa nasze szanse na wygraną z reprezentantem kamaryli marzącej o odtworzeniu i utrwaleniu oligarchiczno-służbobezpiecznej III RP. Proszę spojrzeć dlaczego i jak bardzo im zależy na przejęciu prezydentury:
"Co kryją lochy Lecha
Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski
2010-02-24, ostatnia aktualizacja 2010-02-24 08:38
Wiemy, co urzędnicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego ukrywają w czeluściach jego kancelarii. To nagrania zeznań oficerów WSI, polityków i innych osób składane przed komisją weryfikacyjną Macierewicza
Sprawa zaczyna się w listopadzie 2007 r., po wyborach przegranych przez PiS. Szef komisji weryfikacyjnej Jan Olszewski tuż przed zaprzysiężeniem rządu Tuska wywiózł jej akta z siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Po kłótniach z SKW 1 lipca 2008 r. akta wróciły do kontrwywiadu. Nie wszystkie. Brakowało zeznań żołnierzy WSI.
W latach 2006-07 przesłuchiwała ich komisja weryfikacyjna Antoniego Macierewicza (po wyborach zastąpił go Olszewski, Macierewicz został posłem PiS). W skład komisji weszli zaufani Macierewicza i Kaczyńskich: prawicowi politycy, urzędnicy IPN, nawet szef stołecznego urzędu stanu cywilnego. W lutym 2007 r. napisali raport o WSI - na podstawie przesłuchań, których zapisy potem nie wróciły do SKW.
Co się z nimi działo?
30 czerwca 2008 r. (dzień później SKW z powrotem przejęła archiwum komisji) prezydent Lech Kaczyński adresuje do Olszewskiego tajne pismo o"nadesłanie wyjaśnień żołnierzy, pracowników i osób trzecich, które zostały wykorzystane przy sporządzaniu uzupełnienia do raportu [tzw. aneksu] lub mogą mieć wpływ na jego ocenę".
Olszewski natychmiast odpisuje, że przekazuje prezydentowi te materiały. W dwóch skrzyniach jadą z BBN przy ul. Karowej do Kancelarii Prezydenta przy ul. Wiejskiej.
16 października 2008 r. SKW prosi o ich zwrot. 25 listopada 2008r. Kancelaria odmawia. Nie przesyła nawet szczegółowego wykazu materiałów.
Kontrwywiad donosi więc do prokuratury o przestępstwie, które mógł popełnić Olszewski (wyprowadzając dokumenty) i szef Kancelarii Piotr Kownacki (odmawiając ich zwrotu).
26 maja 2009 r. prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa, bo "przepisy nie precyzują trybu i terminu przekazania akt", a prezydent jeszcze "weryfikuje aneks do raportu". Aneks powstał dwa lata wcześniej, latem 2007 r. Prezydent go nie ujawnił.
SKW odwołuje się do sądu, który popiera prokuraturę (2 listopada 2009r.). Od tego odwołania już nie ma.
Urząd prezydenta Kaczyńskiego ma więc pełną kontrolę nad częścią materiałów z weryfikacji WSI.
Co w nich jest? Z pisma Olszewskiego wiadomo, że to co najmniej 150 "jednostek archiwalnych". Nie tylko protokoły przesłuchań, ale przede wszystkim nagrania audio i wideo. I pięć dyktafonów cyfrowych Olympus z pełnymi dyskami. Kancelaria nawet ich nie chce oddać. 30 września 2008r. proponuje kontrwywiadowi "zwrot kosztów urządzeń".
Według źródeł "Gazety" nagrania zawierają zeznania m.in. Grzegorza Żemka (skazanego w aferze FOZZ), Jerzego Szmajdzińskiego (w latach 2001-05 szefa MON, dziś wicemarszałka Sejmu), gen. Marka Dukaczewskiego (ostatniego szefa WSI). Nie wiadomo, czego dotyczą. Z informacji "Gazety" wynika, że komisja pytała o stały zestaw nazwisk polityków, biznesmenów i dziennikarzy.
Dukaczewskiego przesłuchiwał Macierewicz. - Z pytań wywnioskowałem, że komisja szuka negatywnych informacji, które można przeciwko komuś wykorzystać - mówi nam generał. Kilka dni temu sugerował, że może chodzić o haki na trzech b. szefów MON, a dziś kandydatów na prezydenta: Bronisława Komorowskiego, Radosława Sikorskiego (obaj PO) i Jerzego Szmajdzińskiego (SLD).
- Macierewicz w rozmowach w cztery oczy z oficerami szukał negatywnych informacji o Sikorskim i Szmajdzińskim - opowiada Dukaczewski. -Gdy rozmówca był gotów je przekazać, mógł być zaproszony na przesłuchanie. Wśród tych niezweryfikowanych zeznań mogą być pomyje. Osoba pomówiona nie będzie miała żadnej możliwości obrony.
Szmajdziński przed komisją weryfikacyjną stanął raz. - Przesłuchiwał mnie Macierewicz. Z błyskiem w oku. Był bardzo nieprzyjemny. Gdy zwróciłem mu uwagę, że najpierw powinien mi okazać oświadczenie funkcjonariusza WSI, a potem pytać o zawarte tam fakty, krzyknął: "Ja tu jestem od zadawania pytań!".
Dukaczewski uważa, że treść przesłuchań może ujawnić prawdziwe intencje przesłuchujących, czyli szukanie informacji przeciwko konkretnym osobom. Stąd niechęć do oddania nagrań.
Zapytaliśmy wczoraj prezydenckie - go ministra Pawła Wypycha, czy prace nad aneksem trwają. Odparł tylko: - Prezydent powiedział, że żadnych nowych decyzji w sprawie aneksu nie ma."
http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/51/2783/wrog-ludu-tomasz-sakiewicz
http://migal.salon24.pl/159066,czy-pis-odpowiada-za-swinstwo-wobec-anity-gargas
http://www.press.pl/newsy/pokaz.php?id=21733
http://wyborcza.pl/1,75478,7595378,Co_kryja_lochy_Lecha.html
Eurodeputowany Marek Migalski rozdziera szaty nad upadkiem swojej partii i zapowiada odejście. Redaktor naczelny Gazety Polskiej Tomasz Sakiewicz oznajmia, że "woli zostawić swój program w TVP, niż zatykać sobie usta w sprawie mordercy i zdrajcy" i żąda, aby PiS wycofał się z koalicji w mediach publicznych z SLD, albo zażądał całkowitej zmiany umowy. Zdaniem Sakiewicza Polacy dążenia Kaczyńskich do władzy za wszelką cenę nie zaakceptują.
Czytam to wszystko i podobnie jak miało to miejsce przy sprawie Polańskiego oczom i uszom nie wierzę . Sufit wam się oberwał na głowy drodzy Państwo? Reytan się w was nagle obudził? A przez ostatnie dwadzieścia lat, w czasie których Jaruzel i jemu podobni byli patronami niejednej koalicji, larum wam nie zabrzmiało? Wytrzymywaliście to? Teraz wam nagle żyłka w mózgu pękła?
Bo co? Bo Kaczory muszą być bez skazy, albo niech sczezną? Bo mają bronić Okopów Świętej Trójcy bez względu na to, czy polegną a wraz z nimi nasze marzenie o wolnej Polsce? Dla Marka Jurka najważniejsza była obrona praw nienarodzonych, dla was Anita Gargas w TVP i nazwanie Jaruzela zdrajcą, dla innych coś jeszcze innego. Czego do cholery chcecie od Kaczyńskich? To nie Mesjasze, nie prorocy są. Nawet nie męczennicy. To są politycy i ich powinnością jest znaleźć drogę do wyznaczonego celu - do wolnej od komuchów i ich agentury Polski. Prawo i Sprawiedliwość w skrajnie wrogim otoczeniu potrafi nie tylko przetrwać, ale i nieźle zaleźć za skórę czerwonym. TO JEST WOJNA! A na wojnie muszą być ofiary i to po obydwu stronach. I nie wygrywa ten, kto rzuca się z motyką na słońce, lecz ten, kto potrafi przechytrzyć wielokrotnie silniejszego przeciwnika.
Pisze Tomasz Sakiewicz, że Polacy nie wybaczą Kaczyńskim braku zasad w dążeniu do władzy. Jeśli to miałaby być prawda, dlaczego komuchom i ich akolitom o wiele więcej Polacy wybaczali? Przypomnę, że Jaruzel cieszy się ponoć sympatią i szacunkiem większości Polaków, a nie np. pułkownik Kukliński. Widać po tym jacy są Polacy en masse. Poza tym, skąd redaktor Sakiewicz wie i dlaczego publicznie imputuje, że dziś jedynym motywem działań PiSu jest pragnienie władzy dla władzy? Wcześniej, kiedy PiS z przymusu wchodził w koalicję z partią "pięciu piw" i sklepowymi od owsa, redaktor Sakiewicz dostrzegał jakiś polityczny imperatyw usprawiedliwiający tego rodzaju polityczne bratanie się, a teraz, gdy chodzi o SLD, nie? A to przecież tylko chwilowa koalicja w mediach. To nie jest układ polityczny. Jaki widzicie inny sposób nawiązania walki z medialnym hegemonem - Platformą od obecności nawet za cenę bolesnych kompromisów w mediach publicznych? Moim zdaniem warto zapłacić nawet kilkoma wartościowymi dziennikarzami za to, by w publicznym radiu czy telewizji nie pluł na nas Palikot czy Niesołowski.
I trochę faktów dla uporządkowania.
1. Anita Gargas nie przestała pracować w TVP, nadal będzie prowadzić Misję specjalną. Straciła jedynie stanowisko zastępcy dyrektora TVP 1 ds. publicystyki. Owszem jest to spora strata, ale czerwoni film o Jaruzelskim potraktowali tylko jako pretekst, tak naprawdę bowiem buzuje w nich od jakiegoś czasu złość i poczucie krzywdy. Uważają oni mianowicie, że PiS zrobił ich na szaro. Słyszałem takie opinie bezpośrednio od działaczy SLD. Kto wie poza tym, czy w tym zamieszaniu nie maczały swoich łap platfusy, które w TVP mają je szczególnie długie.
2. Posłowi Markowi Migalskiemu jakoś nie przeszkadzało wcześniej towarzystwo fikającej wraz z nim na scenie poseł SLD Senyszyn, a nawet wspominał, że uciął sobie z nią sympatyczną gaduchę w samolocie, teraz rozpacza, że PiS się hańbi wchodząc w brudne układy z SLD.
3. Redaktor Sakiewicz wciąż nawołuje do POPiSu, jakby nie dostrzegał, że Platforma jest uosobieniem tego wszystkiego, z czym walczy PiS - państwem Rysiów i Zbysiów, władzą pełną buty i zakłamania.
4. Dziś komuchy z SLD nie są w stanie wystawić kandydata na prezydenta, który mógłby stawić czoła kandydatowi naszej strony, więc rachuba jest oczywista - dajemy im część pola w mediach, bo jest to nieunikniony warunek istnienia PiSu w TVP, a to z kolei zwiększa nasze szanse na wygraną z reprezentantem kamaryli marzącej o odtworzeniu i utrwaleniu oligarchiczno-służbobezpiecznej III RP. Proszę spojrzeć dlaczego i jak bardzo im zależy na przejęciu prezydentury:
"Co kryją lochy Lecha
Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski
2010-02-24, ostatnia aktualizacja 2010-02-24 08:38
Wiemy, co urzędnicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego ukrywają w czeluściach jego kancelarii. To nagrania zeznań oficerów WSI, polityków i innych osób składane przed komisją weryfikacyjną Macierewicza
Sprawa zaczyna się w listopadzie 2007 r., po wyborach przegranych przez PiS. Szef komisji weryfikacyjnej Jan Olszewski tuż przed zaprzysiężeniem rządu Tuska wywiózł jej akta z siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Po kłótniach z SKW 1 lipca 2008 r. akta wróciły do kontrwywiadu. Nie wszystkie. Brakowało zeznań żołnierzy WSI.
W latach 2006-07 przesłuchiwała ich komisja weryfikacyjna Antoniego Macierewicza (po wyborach zastąpił go Olszewski, Macierewicz został posłem PiS). W skład komisji weszli zaufani Macierewicza i Kaczyńskich: prawicowi politycy, urzędnicy IPN, nawet szef stołecznego urzędu stanu cywilnego. W lutym 2007 r. napisali raport o WSI - na podstawie przesłuchań, których zapisy potem nie wróciły do SKW.
Co się z nimi działo?
30 czerwca 2008 r. (dzień później SKW z powrotem przejęła archiwum komisji) prezydent Lech Kaczyński adresuje do Olszewskiego tajne pismo o"nadesłanie wyjaśnień żołnierzy, pracowników i osób trzecich, które zostały wykorzystane przy sporządzaniu uzupełnienia do raportu [tzw. aneksu] lub mogą mieć wpływ na jego ocenę".
Olszewski natychmiast odpisuje, że przekazuje prezydentowi te materiały. W dwóch skrzyniach jadą z BBN przy ul. Karowej do Kancelarii Prezydenta przy ul. Wiejskiej.
16 października 2008 r. SKW prosi o ich zwrot. 25 listopada 2008r. Kancelaria odmawia. Nie przesyła nawet szczegółowego wykazu materiałów.
Kontrwywiad donosi więc do prokuratury o przestępstwie, które mógł popełnić Olszewski (wyprowadzając dokumenty) i szef Kancelarii Piotr Kownacki (odmawiając ich zwrotu).
26 maja 2009 r. prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa, bo "przepisy nie precyzują trybu i terminu przekazania akt", a prezydent jeszcze "weryfikuje aneks do raportu". Aneks powstał dwa lata wcześniej, latem 2007 r. Prezydent go nie ujawnił.
SKW odwołuje się do sądu, który popiera prokuraturę (2 listopada 2009r.). Od tego odwołania już nie ma.
Urząd prezydenta Kaczyńskiego ma więc pełną kontrolę nad częścią materiałów z weryfikacji WSI.
Co w nich jest? Z pisma Olszewskiego wiadomo, że to co najmniej 150 "jednostek archiwalnych". Nie tylko protokoły przesłuchań, ale przede wszystkim nagrania audio i wideo. I pięć dyktafonów cyfrowych Olympus z pełnymi dyskami. Kancelaria nawet ich nie chce oddać. 30 września 2008r. proponuje kontrwywiadowi "zwrot kosztów urządzeń".
Według źródeł "Gazety" nagrania zawierają zeznania m.in. Grzegorza Żemka (skazanego w aferze FOZZ), Jerzego Szmajdzińskiego (w latach 2001-05 szefa MON, dziś wicemarszałka Sejmu), gen. Marka Dukaczewskiego (ostatniego szefa WSI). Nie wiadomo, czego dotyczą. Z informacji "Gazety" wynika, że komisja pytała o stały zestaw nazwisk polityków, biznesmenów i dziennikarzy.
Dukaczewskiego przesłuchiwał Macierewicz. - Z pytań wywnioskowałem, że komisja szuka negatywnych informacji, które można przeciwko komuś wykorzystać - mówi nam generał. Kilka dni temu sugerował, że może chodzić o haki na trzech b. szefów MON, a dziś kandydatów na prezydenta: Bronisława Komorowskiego, Radosława Sikorskiego (obaj PO) i Jerzego Szmajdzińskiego (SLD).
- Macierewicz w rozmowach w cztery oczy z oficerami szukał negatywnych informacji o Sikorskim i Szmajdzińskim - opowiada Dukaczewski. -Gdy rozmówca był gotów je przekazać, mógł być zaproszony na przesłuchanie. Wśród tych niezweryfikowanych zeznań mogą być pomyje. Osoba pomówiona nie będzie miała żadnej możliwości obrony.
Szmajdziński przed komisją weryfikacyjną stanął raz. - Przesłuchiwał mnie Macierewicz. Z błyskiem w oku. Był bardzo nieprzyjemny. Gdy zwróciłem mu uwagę, że najpierw powinien mi okazać oświadczenie funkcjonariusza WSI, a potem pytać o zawarte tam fakty, krzyknął: "Ja tu jestem od zadawania pytań!".
Dukaczewski uważa, że treść przesłuchań może ujawnić prawdziwe intencje przesłuchujących, czyli szukanie informacji przeciwko konkretnym osobom. Stąd niechęć do oddania nagrań.
Zapytaliśmy wczoraj prezydenckie - go ministra Pawła Wypycha, czy prace nad aneksem trwają. Odparł tylko: - Prezydent powiedział, że żadnych nowych decyzji w sprawie aneksu nie ma."
http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/51/2783/wrog-ludu-tomasz-sakiewicz
http://migal.salon24.pl/159066,czy-pis-odpowiada-za-swinstwo-wobec-anity-gargas
http://www.press.pl/newsy/pokaz.php?id=21733
http://wyborcza.pl/1,75478,7595378,Co_kryja_lochy_Lecha.html
poniedziałek, 22 lutego 2010
Czeski film w ruskiej ambasadzie
Tak naprawdę wszystko jest jasne w tej sprawie - Rosjanie wraz ze swymi pomagierami w Polsce prowadzą cyniczną grę.
Pokazuje to kalendarium zdarzeń:
27 stycznia 2010 r.
Kancelaria prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej informuje pisemnie stronę rosyjską o zamiarze złożenia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego wizyty w Katyniu.
Listy podobnej treści przesłane zostają ponadto do polskiego MSZu i na ręce polskiego organizatora katyńskich uroczystości - Andrzeja Przewoźnika.
"Jak poinformował nas Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, polski organizator uroczystości, 26 stycznia dostał pismo, że prezydent chciałby być obecny w Katyniu. - Oczywiście zadbamy, aby uroczystości przebiegały w godnej atmosferze i aby w godny sposób był tam reprezentowany prezydent - deklaruje Przewoźnik."
źródło
3 lutego 2010 r.
Dochodzi do telefonicznej rozmowy premiera Rosji Putina z premierem Polski Tuskiem. Putin zaprasza Tuska do Katynia. Rzecznik Putina Pieskow ujawnia, że przedmiotem rozmowy premierów były też sprawy gospodarcze i energetyczne.
cyt. "szefowie rządów dwóch krajów omówili również stan i perspektywy współpracy handlowo-gospodarczej oraz współdziałanie w sferze energetycznej".
źródło
4 lutego 2010 r.
Prezydent Lech Kaczyński publicznie oświadcza:
"premier będzie (w Katyniu), ale najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej jest prezydent i ja też tam będę - powiedział Lech Kaczyński dziennikarzom w Katowicach."
Komentarz ministra Kacelarii Prezydenta Pawła Wypycha:
"Nie ma w tym nic dziwnego. Do tej pory organizatorem uroczystości katyńskich była strona polska i pojawiał się na nich pan prezydent. Dlatego nie wyobrażam sobie, by teraz miało być inaczej - powiedział TOK FM Paweł Wypych, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. - Pan prezydent pragnie oddać hołd ofiarom mordu, być tam razem z rodzinami katyńskim, szczególnie, że zbliża się 70. rocznica zbrodni - dodał."
źródło
4 lutego 2010 r.
Rosjanie ujawniają, że celem zaproszenia polskiego premiera nie jest uczczenie 70 rocznicy wymordowania w Katyniu polskich żołnierzy przez NKWD, ale wszystkich katyńskich ofiar sowieckiego i nazistowskiego terroru.
Rzecznik premiera rosyjskiego rządu Dmitrij Pieskow:
"Władimir Putin zaprosił premiera Polski do odwiedzenia, w ramach uroczystości rocznicowych, Katynia, gdzie w końcu lat 30. w rezultacie politycznych represji zginęła duża liczba radzieckich obywateli, w 1940 roku zostali rozstrzelani polscy oficerowie, a później przez nazistowskich okupantów - liczni żołnierze Armii Czerwonej - powiedział Pieskow dziennikarzom w Moskwie."
źródło
4 lutego 2010 r.
Donald Tusk w publicznej wypowiedzi pomija zapowiedzianą obecność prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w Katyniu:
"Po raz pierwszy premierzy Polski i Rosji wspólnie upamiętnią rocznicę zbrodni katyńskiej."
źródło
4 lutego 2010 r.
Komentarz Tadeusza Iwińskiego SLD:
"W Rosji "królem" nadal jest Władmir Putin, więc zaproszenie wyłącznie polskiego premiera jest jak najbardziej zrozumiale. Ponadto Lech Kaczyński nie kryje swojego antyrosyjskiego nastawienia, a być może w Rosji uważa się go za figurę polityczną, która już schodzi z szachownicy. Polski prezydent nie powinien pojawiać się w tym dniu w Katyniu, zwłaszcza, że może to być odczytywane jako część kampanii prezydenckiej."
źródło
5 lutego 2010 r.
Gazeta Wyborcza bije pianę. Jarosław Kurski z GW pisze:
"Jeśli jednak pojedzie tam z intencją pokazania, kto tu jest ważniejszy i kto rozdaje w stosunkach z Rosją karty; jeśli zamiast o naprawieniu zrujnowanych za rządów PiS relacji z Moskwą będzie myślał o kampanii wyborczej w Warszawie; jeśli zamiast w porozumieniu z rządem będzie działał przeciw niemu - to spowoduje, że polityczne nadzieje zamienią się w polityczną kompromitację.
Kompromitację nie tylko Lecha Kaczyńskiego, ale i państwa, którego jest prezydentem."
źródło
7 lutego 2010 r.
Paweł Graś PO ujawnia szczegóły:
"Natychmiast po zakończeniu rozmowy telefonicznej pana premiera Putina z panem premierem Tuskiem - była to rozmowa, która odbyła się z inicjatywy pana premiera Putina - dosłownie w kilkanaście sekund po zakończeniu tej rozmowy ukazał się komunikat rzecznika rządu rosyjskiego i komunikat rzecznika pana premiera Putina o tym, że taka rozmowa się odbyła i że zaproszenie zostało wystosowane - powiedział Paweł Graś w audycji "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu Zet.
Graś powiedział, że rząd planował wstrzymać się z podaniem tej informacji kilka dni, by "różne rzeczy poustalać". - Ale w sytuacji kiedy tę informację podała strona rosyjska my również przygotowaliśmy w tej sprawie komunikat - zaznaczył rzecznik rządu."
źródło
8 lutego 2010 r.
Leszek Miller, znów z SLD, wie, dlaczego Rosjanie nie zaprosili Lecha Kaczyńskiego do Katynia:
"Oni po prostu nie chcieli, aby ta doniosła uroczystość była wykorzystana przez prezydenta Kaczyńskiego do jego kampanii wyborczej, i trzeba ten fakt uszanować. Natomiast stwarza to bardzo rozliczne perturbacje. No wyobraźmy sobie, że prezydent Izraela przyjeżdża na uroczystości poświęcone doniosłej rocznicy mordu w Jedwabnem, przyjeżdża niezaproszony, przyjeżdża bez powiadomienia odnośnych władz polskich, przyjeżdża, żeby pochylić się nad prochami Żydów zamordowanych przez Polaków i jeszcze udaje, że Jedwabne to jest jakieś miejsce eksterytorialne, a nie terytorium Rzeczypospolitej. No więc prezydent Kaczyński stawia się właśnie w takiej sytuacji. I ja myślę, że dla zachowania powagi tego miejsca i tej sytuacji prezydent Kaczyński powinien po prostu uczestniczyć w uroczystościach odbywanych w Polsce. Jest przecież wiele miejsc, gdzie można to zrobić, natomiast nie stawiać ani Rosjan, ani premiera Tuska w takiej niezręcznej sytuacji, wpraszając się i wpychając się na te uroczystości."
źródło
8 lutego 2010 r.
Radosław Sikorski, potencjalny kontrkandydat Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, o obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu:
"Radosław Sikorski w TVP Info oraz w programie "Tomasz Lis na żywo" powiedział z kolei, że jeśli prezydent będzie chciał być w Katyniu, to będzie. - Ja bym osobiście mu radził co innego - dodał. - Myślę, że jego pojawienie się na przykład w rocznicę zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami w Moskwie, gdzie będą głowy państw plus na przykład uhonorowanie ofiar naszych oficerów w Charkowie i Miednoje, a pozostawienie akurat 70. rocznicy mordu katyńskiego premierowi i niestworzenie jakiejś dwuznaczności - to w sumie pakiet byłby bardziej jednoznaczny i bardziej dla nas korzystny - powiedział szef polskiej dyplomacji.
źródło
Mój komentarz:
A propos propozycji Sikorskiego, dobrze jest pamiętać, że prezydent Lech Kaczyński nie został zaproszony przez Rosjan na obchody Dnia Zwycięstwa, poza tym nie sądzę, żeby ktoś przyzwoity chciał uczestniczyć w czczeniu ludobójcy Stalina, którego portrety mają w tych dniach zawisnąć na ulicach Moskwy.
10 lutego 2010 r.
Pisarka Maria Nurowska w liście otwartym opublikowanym na łamach GW do prezydenta Lecha Kaczyńskiego:
"Premier Rosji zaprosił na tę uroczystość polskiego premiera, być może usłyszymy to słowo, na które czekamy: przepraszam.
Mam więc wielką prośbę: proszę nie jechać do Katynia, Panie Prezydencie. My wszyscy chcielibyśmy tam być w tym dniu i będziemy w swoich myślach, proszę przyłączyć się do nas."
źródło
Mój komentarz:
Nurowska pisze, że wszyscy Polacy chcieliby być w Katyniu, a jednocześnie odmawia tego prezydentowi. Dziwna logika. A jeszcze dziwniejsze jest stwierdzenie pisarki o oczekiwanym słowie "przepraszam" z ust premiera Rosji. Nurowska wzywa Lecha Kaczyńskiego do pozostania w domu, bo według niej to może być warunkiem przeprosin strony rosyjskiej za zbrodnie. Inaczej mówiąc, według Nurowskiej Rosjanie przeproszą, ale tylko w obecności "swojego człowieka w Warszawie".
10 lutego 2010 r.
I od razu tego samego dnia ukazuje się na stronie GW list czytelnika popierającego pisarkę Nurowską i krytykującego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jednocześnie GW zachęca czytelników do nadsyłania kolejnych listów (historia niczym z Trybuny Ludu, te same chwyty - zatroskane pisarki, włókniarki i tramwajarze prostestują przeciwko warcholstwu):
"Dziękuję za opublikowanie w "Gazecie" listu otwartego pani Marii Nurowskiej. Dziękuję Jej za zabranie głosu także w moim imieniu.Z uznaniem przyjąłem wiadomość o zaproszeniu przez premiera Putina, premiera polskiego rządu na uroczystości uczczenia pamięci ofiar w 70. Zbrodni Katyńskiej. Absolutnie nie zgadzam się na wszelkie próby wykorzystania tej uroczystości dla celów politycznej przepychanki i zakłócenia powagi uroczystości. Mam nadzieję, że Pan Prezydent zechce uniknąć niezręczności i zrezygnuje z obnoszenia się ze swoimi kompleksami i małostkowością na forum międzynarodowym.
Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl"
źródło
11 lutego 2010 r.
Nieznani z nazwiska "dyplomaci" dla Gaz. Wyb.:
"Dyplomaci zwracają uwagę, że sprawa rodzi trudności protokolarne. - Premier Rosji zaprosił premiera Polski, pytaniem jest, jaką rolę będzie pełnił prezydent. Formalnie będzie on z racji urzędu przewodniczącym delegacji, ale zaproszony jest premier - mówi nam dyplomata. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski podkreśla, że właśnie to był powód wypowiedzi ministra Sikorskiego.
Nieoficjalnie dyplomaci bardziej niż o sprawy protokołu, boją się o to, co prezydent w Katyniu powie."
Prezydencki minister odpowiada:
"Sprawa jest jasna. Prezydent po prostu będzie obecny w Katyniu, bo to ważna uroczystości dla Polski i Polaków - odpowiada prezydencki minister Mariusz Handzlik.
Nie wiadomo też, czy prezydent Kaczyński pojedzie do Moskwy na uroczystości 65. rocznicy zakończenia wojny.
Na razie nie dostaliśmy zaproszenia, więc rozważanie tej kwestii jest bezprzedmiotowe - powiedział nam minister Handzlik."
źródło
Minister Paweł Wypych z Kancelarii Prezydenta w Poranku Radia TOK FM:
"W Poranku Radia TOK FM Paweł Wypych zapewniał, że w chwili rozmowy telefonicznej o planach polskiego prezydenta wiedziały rządy Polski i Rosji. - Jeśli spojrzymy na datę: to informacja o tym, że prezydent chce wziąć udział w tych uroczystościach została przekazana w formie pisemnej 27 stycznia zarówno polskiemu MSZ jak i ambasadzie Federacji Rosyjskiej. Stąd też jak po dwóch, trzech dniach mamy telefon Władimira Putina do Donalda Tuska - to tak naprawdę (...) nie dajmy się rozgrywać - mówił Paweł Wypych. - Mnie bardzo zdziwiła, rozsierdziła wypowiedź rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że oni nie mieli takiej informacji - to jest nieprawda - zapewniał prezydencki minister."
źródło
11 lutego 2010 r.
Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO w Poranku Radia TOK FM:
"Nie można wykluczyć tego, że zaproszenie, które wystosował Putin do premiera Tuska to tak naprawdę próba rozegrania polskich władz, zastosowanie polityki "dziel i rządź" - dodał Saryusz-Wolski. - Natomiast to jest sprawa tej wagi, w której Polacy nie powinni się dać dzielić i powinni działać wspólnie - podkreślił poranny gość TOK FM.
Nie zgadzam się ze słowami Sikorskiego. To jest miejsce i dla polskiego premiera i dla polskiego prezydenta - mówił w Poranku Radia TOK FM Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO, komentując słowa Radosława Sikorskiego, który radzi prezydentowi Kaczyńskiemu, żeby nie jechał do Katynia."
źródło
20 lutego 2010 r.
Ambasador Rosji w Warszawie ogłasza, że nie otrzymał listu w sprawie zamiaru uczestniczenia prezydenta RP w uroczystościach katyńskich:
"Nie widziałem takiego pisma - mówił w sobotę dziennikarzom podczas dni otwartych placówki ambasador Rosji w Polsce Władimir Grinin."
Ostro reaguje na słowa rosyjskiego ambasadora szef BBN Aleksander Szczygło:
"Pytam pana ambasadora, dlaczego wprowadza w błąd polską opinię publiczną? - mówił wczoraj w Radiu Zet w programie Moniki Olejnik. - Zadziwiające jest, że ambasador Grinin tymi słowami włącza się w sprawy wewnętrzne w Polsce - dodał."
W związku z burzą, jaka rozpętała się w mediach po wypowiedzi ambasadora Grinia, strona rosyjska modyfikuje swe stanowisko, zgłaszając jednocześnie kolejne obiekcje:
"Wczoraj w radiowej Trójce rzecznik ambasady rosyjskiej Andriej Karwowski powiedział, że nie było oficjalnych pism do ambasady. Dodał, że były pisma, ale nie było w nich konkretnych propozycji.
By przeciąć spekulacje z wypowiedzią ambasadora Rosji, na stronach internetowych placówki opublikowano oświadczenie. "Ambasada Rosji w Polsce nie otrzymała żadnych konkretnych propozycji w sprawie udziału Lecha Kaczyńskiego w uroczystościach w Katyniu" - czytamy w nim m.in. Oświadczenie ma związek - jak podkreślono - "z błędną interpretacją przez polskie media odpowiedzi Ambasadora Rosji podczas Dnia Otwartego Ambasady w dniu 20 lutego 2010 roku".
źródło źródło
21 lutego 2010 r.
W wypowiedzi dla GW nadal idzie w zaparte Piotr Paszkowski, rzecznik MSZ:
"Z tego co rozumiem to pismo nie przeszło normalnej drogi dyplomatycznej, czyli nie było przekazywane poprzez MSZ. Z informacji prasowych wynika, że podpisał je w imieniu prezydenta minister Mariusz Handzlik i skierował do ambasadora. Na razie nie wiemy, jaki w ogóle status to pismo miało. Prezydent zazwyczaj kieruje poprzez MSZ pismo do swojego odpowiednika, czyli prezydenta Rosji i czyni to poprzez MSZ. Zostaje ono przekształcone w notę, a ta jest dopiero przekazywana prezydentowi Rosji przez naszego ambasadora w Moskwie. Dopiero, gdy wyjaśnimy, jaki jest status tej korespondencji, będziemy w stanie się do niej odnieść."
źródło
21 lutego 2010 r.
Do chóru krytyków Lecha Kaczyńskiego dołącza Bronisław Komorowski - marszałek sejmu i najpoważniejszy dziś kandydat Platformy do urzędu prezydenckiego (dlaczego tak późno?):
"Zdaniem Bronisława Komorowskiego było błędem prezydenta zgłaszanie się bez zaproszenia do wzięcia udziału w uroczystościach w Katyniu.
Marszałek Komorowski uważa, że to zamieszanie zakłóci wagę uroczystości katyńskich."
źródło
Ponadto marszałek polskiego sejmu Komorowski odwraca kota ogonem i jednocześnie prezentuje się jako adwokat strony rosyjskiej:
"Nie jest rzeczą dobrą, aby samemu publicznie się zgłaszać z chęcią udziału. Takie sprawy załatwia się najpierw w domu, przy szczelnie zasłoniętej kurtynie uzgadnia się stanowisko państwa polskiego w kwestiach reprezentowania bądź nie na odpowiednim poziomie - powiedział. Podkreślił, że strona rosyjska występuje w tej sprawie w roli gospodarza terenu."
źródło
Zdaniem Pawła Grasia PO jest to sprawa między Kancelarią Prezydenta RP a ambasadą rosyjską.
źródło
Komentarz Joachima Brudzińskiego PiS:
"Zgoda na to, by w ten sposób traktować głowę państwa jest ze strony Tuska przejawem jego dyletanctwa i ignorancji - powiedział dziennikarzom Brudziński. Albo - dodał - jest to związana z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi próba osłabienia kontrkandydata przedstawiciela PO. Zdaniem polityka PiS w sprawie uroczystości katyńskich "powinniśmy mówić jednym głosem"."
Zamiast podsumowującego komentarza przypomnę trzy sprawy:
1. zeszłoroczne korowody z zapisaniem w sejmowej uchwale, że Katyń był zbrodnią ludobójstwa
2. ostra reakcja Putina po przemówieniu Tuska na Westerplatte i milczenie tegoż po znacznie bardziej krytycznym wobec Sowietów przemówieniu prezydenta Kaczyńskiego
3. jesienią 2007 r. Rosja reagowała podobnie jak dziś,
Oto przykład, cytuję całość:
"Nieoczekiwana" wizyta Kaczyńskiego w Rosji
Poniedziałek, 17 września 2007 (10:45) Aktualizacja: Poniedziałek, 17 września 2007 (10:46)
Przedwyborczy smutek" - tak dziennik "Wriemia Nowostiej" tytułuje w poniedziałek korespondencję z Warszawy, zapowiadającą zaplanowane na ten dzień uroczystości żałobne w Lesie Katyńskim z udziałem prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego.
Na cmentarzu w Katyniu spoczywają rozstrzelani polscy oficerowie /AFPRosyjska gazeta podkreśla, że jest to pierwsza wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Rosji. "Wriemia Nowostiej" nazywa ją "nieoczekiwaną i symboliczną". Zaznacza, że polski prezydent nie ma w programie "ani oficjalnych rozmów z rosyjskim kierownictwem, ani nawet przyjazdu do Moskwy".
"Skład imponującej delegacji, skrupulatnie dobranych dziennikarzy i osób towarzyszących, podpowiada, że do wizyty prezydenta przywiązuje się duże znaczenie" - pisze dziennik."Nie chodzi o poprawę stosunków dwustronnych, ponieważ pan prezydent jedzie do Rosji, aby przypomnieć o najboleśniejszej stronicy historii" - dodaje "Wriemia Nowostiej".
Według gazety, "ulubiona symbolika braci Kaczyńskich jest niezwykle aktualna dla ich wewnątrzpolitycznych potrzeb na tle przygotowań do przedterminowych wyborów w Polsce, wyznaczonych na 21 października".
"Datę 17 września w ostatnich latach polskie władze obchodzą ze szczególnym rozmachem - w tym dniu w 1939 roku Armia Czerwona przekroczyła wschodnią granicę Polski. Około 15 tys. polskich oficerów zostało internowanych. W 1940 roku rozstrzelano ich w Lesie Katyńskim pod Smoleńskiem, Miednoje i Charkowie" - przypomina "Wriemia Nowostiej".
"Wybranie 17 września jako daty pierwszej wizyty w Rosji wysokich przedstawicieli polskiej władzy nie jest przypadkowy" - podkreśla dziennik.
"Wriemia Nowostiej" odnotowuje, że wśród osobistości towarzyszących Lechowi Kaczyńskiemu są Krzysztof Penderecki z małżonką Elżbietą, a także odtwórcy głównych ról w nowym filmie Andrzeja Wajdy "Katyń", "na którego premierę w Teatrze Wielkim w Warszawie zamierza zdążyć prezydent".
"Gdy tylko informacja o wizycie polskiego prezydenta w Katyniu pojawiła się w Internecie, użytkownicy sieci od razu zrozumieli, że chodzi o przedwyborczy PR" - dodaje moskiewska gazeta.
Zdaniem "Wriemia Nowostiej", "za taki sam przedwyborczy manewr Polacy uważają decyzję o awansowaniu rozstrzelanych w ZSRR 67 lat temu polskich oficerów"."
W tym samym mniej więcej przedwyborczym w Polsce czasie korespondent GW Wacław Radziwinowicz opisał publikowane w rosyjskiej prasie kłamstwa na temat zbrodni katyńskiej, wskazując jako ich źródło m.in. rosyjską ambasadę w Warszawie.
cytuję całość:
"Znów rosyjskie kłamstwa o Katyniu
Wacław Radziwinowicz2007-10-24, ostatnia aktualizacja 2007-10-23 17:59
Dziennik "Komsomolskaja Prawda" przysłał na wybory do Polski swego wysłannika Nikołaja Barsiegowa. Ale ten zamiast o polityce, napisał stek bzdur o... Katyniu
Niekompetentny dziennikarz spotkał po drodze do Polski 84-letniego generała Walentyna Warennikowa, który dał mu wykład o Katyniu. Weteran opowiedział reporterowi, a on przekazał czytelnikom, że Polaków wziętych do niewoli radzieckiej w 1939 r. zamordowali Niemcy. Potem hitlerowcy zmusili "pewnych Rosjan do złożenia zeznań, że Polaków rozstrzelało NKWD".
Barsiegow, pisząc o Polsce, skoncentrował się nie na wyborach, lecz na sprawie katyńskiej, bo natknął się w Warszawie na wystawę "Katyń". Zszokowany oskarżył Polaków o niesprawiedliwość i przenikliwie zapytał, dlaczego to "w stolicy polskiej nie otworzą wystawy o zdławieniu Powstania Warszawskiego?". Cóż, gdyby zawczasu coś przeczytał, odkryłby, że mamy w stolicy choćby Muzeum Powstania Warszawskiego.
Reporter relację z Polski oparł nie tylko na opowieści generała wsławionego udziałem w antydemokratycznym puczu w 1991 r. Poprosił "pracowników ambasady Rosji w Warszawie", by mu powiedzieli, co i historycy polscy piszą o Katyniu. Dyplomaci tłumaczyli, że w Katyniu na rozkaz Stalina - ustny, bo "dokumentów nie znaleziono", rozstrzelano 3 tys. Polaków. "Mówi się także - pisze gazeta - o egzekucjach na Ukrainie i w obwodzie twerskim. Ale mogił tam nie znaleziono".
"Komsomołka" robi z pracowników ambasady idiotów. Oni mogą nie wiedzieć o odkryciu grobów Polaków pod Charkowem, bo to Ukraina. Ale nie mogą nie wiedzieć, że 6314 polskich ofiar NKWD znaleziono w Miednoje pod Twerem. Nie mogą nie wiedzieć o przekazanych przez Borysa Jelcyna Polakom dokumentach dowodzących, że rozkaz zamordowania jeńców polskich wydały w 1940 roku władze radzieckie. Muszą to wiedzieć, bo te dokumenty wręczono Polakom jeszcze w 1992 r. właśnie w Warszawie."
źródło źródło źródło
Pokazuje to kalendarium zdarzeń:
27 stycznia 2010 r.
Kancelaria prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej informuje pisemnie stronę rosyjską o zamiarze złożenia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego wizyty w Katyniu.
Listy podobnej treści przesłane zostają ponadto do polskiego MSZu i na ręce polskiego organizatora katyńskich uroczystości - Andrzeja Przewoźnika.
"Jak poinformował nas Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, polski organizator uroczystości, 26 stycznia dostał pismo, że prezydent chciałby być obecny w Katyniu. - Oczywiście zadbamy, aby uroczystości przebiegały w godnej atmosferze i aby w godny sposób był tam reprezentowany prezydent - deklaruje Przewoźnik."
źródło
3 lutego 2010 r.
Dochodzi do telefonicznej rozmowy premiera Rosji Putina z premierem Polski Tuskiem. Putin zaprasza Tuska do Katynia. Rzecznik Putina Pieskow ujawnia, że przedmiotem rozmowy premierów były też sprawy gospodarcze i energetyczne.
cyt. "szefowie rządów dwóch krajów omówili również stan i perspektywy współpracy handlowo-gospodarczej oraz współdziałanie w sferze energetycznej".
źródło
4 lutego 2010 r.
Prezydent Lech Kaczyński publicznie oświadcza:
"premier będzie (w Katyniu), ale najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej jest prezydent i ja też tam będę - powiedział Lech Kaczyński dziennikarzom w Katowicach."
Komentarz ministra Kacelarii Prezydenta Pawła Wypycha:
"Nie ma w tym nic dziwnego. Do tej pory organizatorem uroczystości katyńskich była strona polska i pojawiał się na nich pan prezydent. Dlatego nie wyobrażam sobie, by teraz miało być inaczej - powiedział TOK FM Paweł Wypych, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. - Pan prezydent pragnie oddać hołd ofiarom mordu, być tam razem z rodzinami katyńskim, szczególnie, że zbliża się 70. rocznica zbrodni - dodał."
źródło
4 lutego 2010 r.
Rosjanie ujawniają, że celem zaproszenia polskiego premiera nie jest uczczenie 70 rocznicy wymordowania w Katyniu polskich żołnierzy przez NKWD, ale wszystkich katyńskich ofiar sowieckiego i nazistowskiego terroru.
Rzecznik premiera rosyjskiego rządu Dmitrij Pieskow:
"Władimir Putin zaprosił premiera Polski do odwiedzenia, w ramach uroczystości rocznicowych, Katynia, gdzie w końcu lat 30. w rezultacie politycznych represji zginęła duża liczba radzieckich obywateli, w 1940 roku zostali rozstrzelani polscy oficerowie, a później przez nazistowskich okupantów - liczni żołnierze Armii Czerwonej - powiedział Pieskow dziennikarzom w Moskwie."
źródło
4 lutego 2010 r.
Donald Tusk w publicznej wypowiedzi pomija zapowiedzianą obecność prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w Katyniu:
"Po raz pierwszy premierzy Polski i Rosji wspólnie upamiętnią rocznicę zbrodni katyńskiej."
źródło
4 lutego 2010 r.
Komentarz Tadeusza Iwińskiego SLD:
"W Rosji "królem" nadal jest Władmir Putin, więc zaproszenie wyłącznie polskiego premiera jest jak najbardziej zrozumiale. Ponadto Lech Kaczyński nie kryje swojego antyrosyjskiego nastawienia, a być może w Rosji uważa się go za figurę polityczną, która już schodzi z szachownicy. Polski prezydent nie powinien pojawiać się w tym dniu w Katyniu, zwłaszcza, że może to być odczytywane jako część kampanii prezydenckiej."
źródło
5 lutego 2010 r.
Gazeta Wyborcza bije pianę. Jarosław Kurski z GW pisze:
"Jeśli jednak pojedzie tam z intencją pokazania, kto tu jest ważniejszy i kto rozdaje w stosunkach z Rosją karty; jeśli zamiast o naprawieniu zrujnowanych za rządów PiS relacji z Moskwą będzie myślał o kampanii wyborczej w Warszawie; jeśli zamiast w porozumieniu z rządem będzie działał przeciw niemu - to spowoduje, że polityczne nadzieje zamienią się w polityczną kompromitację.
Kompromitację nie tylko Lecha Kaczyńskiego, ale i państwa, którego jest prezydentem."
źródło
7 lutego 2010 r.
Paweł Graś PO ujawnia szczegóły:
"Natychmiast po zakończeniu rozmowy telefonicznej pana premiera Putina z panem premierem Tuskiem - była to rozmowa, która odbyła się z inicjatywy pana premiera Putina - dosłownie w kilkanaście sekund po zakończeniu tej rozmowy ukazał się komunikat rzecznika rządu rosyjskiego i komunikat rzecznika pana premiera Putina o tym, że taka rozmowa się odbyła i że zaproszenie zostało wystosowane - powiedział Paweł Graś w audycji "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu Zet.
Graś powiedział, że rząd planował wstrzymać się z podaniem tej informacji kilka dni, by "różne rzeczy poustalać". - Ale w sytuacji kiedy tę informację podała strona rosyjska my również przygotowaliśmy w tej sprawie komunikat - zaznaczył rzecznik rządu."
źródło
8 lutego 2010 r.
Leszek Miller, znów z SLD, wie, dlaczego Rosjanie nie zaprosili Lecha Kaczyńskiego do Katynia:
"Oni po prostu nie chcieli, aby ta doniosła uroczystość była wykorzystana przez prezydenta Kaczyńskiego do jego kampanii wyborczej, i trzeba ten fakt uszanować. Natomiast stwarza to bardzo rozliczne perturbacje. No wyobraźmy sobie, że prezydent Izraela przyjeżdża na uroczystości poświęcone doniosłej rocznicy mordu w Jedwabnem, przyjeżdża niezaproszony, przyjeżdża bez powiadomienia odnośnych władz polskich, przyjeżdża, żeby pochylić się nad prochami Żydów zamordowanych przez Polaków i jeszcze udaje, że Jedwabne to jest jakieś miejsce eksterytorialne, a nie terytorium Rzeczypospolitej. No więc prezydent Kaczyński stawia się właśnie w takiej sytuacji. I ja myślę, że dla zachowania powagi tego miejsca i tej sytuacji prezydent Kaczyński powinien po prostu uczestniczyć w uroczystościach odbywanych w Polsce. Jest przecież wiele miejsc, gdzie można to zrobić, natomiast nie stawiać ani Rosjan, ani premiera Tuska w takiej niezręcznej sytuacji, wpraszając się i wpychając się na te uroczystości."
źródło
8 lutego 2010 r.
Radosław Sikorski, potencjalny kontrkandydat Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, o obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu:
"Radosław Sikorski w TVP Info oraz w programie "Tomasz Lis na żywo" powiedział z kolei, że jeśli prezydent będzie chciał być w Katyniu, to będzie. - Ja bym osobiście mu radził co innego - dodał. - Myślę, że jego pojawienie się na przykład w rocznicę zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami w Moskwie, gdzie będą głowy państw plus na przykład uhonorowanie ofiar naszych oficerów w Charkowie i Miednoje, a pozostawienie akurat 70. rocznicy mordu katyńskiego premierowi i niestworzenie jakiejś dwuznaczności - to w sumie pakiet byłby bardziej jednoznaczny i bardziej dla nas korzystny - powiedział szef polskiej dyplomacji.
źródło
Mój komentarz:
A propos propozycji Sikorskiego, dobrze jest pamiętać, że prezydent Lech Kaczyński nie został zaproszony przez Rosjan na obchody Dnia Zwycięstwa, poza tym nie sądzę, żeby ktoś przyzwoity chciał uczestniczyć w czczeniu ludobójcy Stalina, którego portrety mają w tych dniach zawisnąć na ulicach Moskwy.
10 lutego 2010 r.
Pisarka Maria Nurowska w liście otwartym opublikowanym na łamach GW do prezydenta Lecha Kaczyńskiego:
"Premier Rosji zaprosił na tę uroczystość polskiego premiera, być może usłyszymy to słowo, na które czekamy: przepraszam.
Mam więc wielką prośbę: proszę nie jechać do Katynia, Panie Prezydencie. My wszyscy chcielibyśmy tam być w tym dniu i będziemy w swoich myślach, proszę przyłączyć się do nas."
źródło
Mój komentarz:
Nurowska pisze, że wszyscy Polacy chcieliby być w Katyniu, a jednocześnie odmawia tego prezydentowi. Dziwna logika. A jeszcze dziwniejsze jest stwierdzenie pisarki o oczekiwanym słowie "przepraszam" z ust premiera Rosji. Nurowska wzywa Lecha Kaczyńskiego do pozostania w domu, bo według niej to może być warunkiem przeprosin strony rosyjskiej za zbrodnie. Inaczej mówiąc, według Nurowskiej Rosjanie przeproszą, ale tylko w obecności "swojego człowieka w Warszawie".
10 lutego 2010 r.
I od razu tego samego dnia ukazuje się na stronie GW list czytelnika popierającego pisarkę Nurowską i krytykującego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jednocześnie GW zachęca czytelników do nadsyłania kolejnych listów (historia niczym z Trybuny Ludu, te same chwyty - zatroskane pisarki, włókniarki i tramwajarze prostestują przeciwko warcholstwu):
"Dziękuję za opublikowanie w "Gazecie" listu otwartego pani Marii Nurowskiej. Dziękuję Jej za zabranie głosu także w moim imieniu.Z uznaniem przyjąłem wiadomość o zaproszeniu przez premiera Putina, premiera polskiego rządu na uroczystości uczczenia pamięci ofiar w 70. Zbrodni Katyńskiej. Absolutnie nie zgadzam się na wszelkie próby wykorzystania tej uroczystości dla celów politycznej przepychanki i zakłócenia powagi uroczystości. Mam nadzieję, że Pan Prezydent zechce uniknąć niezręczności i zrezygnuje z obnoszenia się ze swoimi kompleksami i małostkowością na forum międzynarodowym.
Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl"
źródło
11 lutego 2010 r.
Nieznani z nazwiska "dyplomaci" dla Gaz. Wyb.:
"Dyplomaci zwracają uwagę, że sprawa rodzi trudności protokolarne. - Premier Rosji zaprosił premiera Polski, pytaniem jest, jaką rolę będzie pełnił prezydent. Formalnie będzie on z racji urzędu przewodniczącym delegacji, ale zaproszony jest premier - mówi nam dyplomata. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski podkreśla, że właśnie to był powód wypowiedzi ministra Sikorskiego.
Nieoficjalnie dyplomaci bardziej niż o sprawy protokołu, boją się o to, co prezydent w Katyniu powie."
Prezydencki minister odpowiada:
"Sprawa jest jasna. Prezydent po prostu będzie obecny w Katyniu, bo to ważna uroczystości dla Polski i Polaków - odpowiada prezydencki minister Mariusz Handzlik.
Nie wiadomo też, czy prezydent Kaczyński pojedzie do Moskwy na uroczystości 65. rocznicy zakończenia wojny.
Na razie nie dostaliśmy zaproszenia, więc rozważanie tej kwestii jest bezprzedmiotowe - powiedział nam minister Handzlik."
źródło
Minister Paweł Wypych z Kancelarii Prezydenta w Poranku Radia TOK FM:
"W Poranku Radia TOK FM Paweł Wypych zapewniał, że w chwili rozmowy telefonicznej o planach polskiego prezydenta wiedziały rządy Polski i Rosji. - Jeśli spojrzymy na datę: to informacja o tym, że prezydent chce wziąć udział w tych uroczystościach została przekazana w formie pisemnej 27 stycznia zarówno polskiemu MSZ jak i ambasadzie Federacji Rosyjskiej. Stąd też jak po dwóch, trzech dniach mamy telefon Władimira Putina do Donalda Tuska - to tak naprawdę (...) nie dajmy się rozgrywać - mówił Paweł Wypych. - Mnie bardzo zdziwiła, rozsierdziła wypowiedź rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że oni nie mieli takiej informacji - to jest nieprawda - zapewniał prezydencki minister."
źródło
11 lutego 2010 r.
Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO w Poranku Radia TOK FM:
"Nie można wykluczyć tego, że zaproszenie, które wystosował Putin do premiera Tuska to tak naprawdę próba rozegrania polskich władz, zastosowanie polityki "dziel i rządź" - dodał Saryusz-Wolski. - Natomiast to jest sprawa tej wagi, w której Polacy nie powinni się dać dzielić i powinni działać wspólnie - podkreślił poranny gość TOK FM.
Nie zgadzam się ze słowami Sikorskiego. To jest miejsce i dla polskiego premiera i dla polskiego prezydenta - mówił w Poranku Radia TOK FM Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO, komentując słowa Radosława Sikorskiego, który radzi prezydentowi Kaczyńskiemu, żeby nie jechał do Katynia."
źródło
20 lutego 2010 r.
Ambasador Rosji w Warszawie ogłasza, że nie otrzymał listu w sprawie zamiaru uczestniczenia prezydenta RP w uroczystościach katyńskich:
"Nie widziałem takiego pisma - mówił w sobotę dziennikarzom podczas dni otwartych placówki ambasador Rosji w Polsce Władimir Grinin."
Ostro reaguje na słowa rosyjskiego ambasadora szef BBN Aleksander Szczygło:
"Pytam pana ambasadora, dlaczego wprowadza w błąd polską opinię publiczną? - mówił wczoraj w Radiu Zet w programie Moniki Olejnik. - Zadziwiające jest, że ambasador Grinin tymi słowami włącza się w sprawy wewnętrzne w Polsce - dodał."
W związku z burzą, jaka rozpętała się w mediach po wypowiedzi ambasadora Grinia, strona rosyjska modyfikuje swe stanowisko, zgłaszając jednocześnie kolejne obiekcje:
"Wczoraj w radiowej Trójce rzecznik ambasady rosyjskiej Andriej Karwowski powiedział, że nie było oficjalnych pism do ambasady. Dodał, że były pisma, ale nie było w nich konkretnych propozycji.
By przeciąć spekulacje z wypowiedzią ambasadora Rosji, na stronach internetowych placówki opublikowano oświadczenie. "Ambasada Rosji w Polsce nie otrzymała żadnych konkretnych propozycji w sprawie udziału Lecha Kaczyńskiego w uroczystościach w Katyniu" - czytamy w nim m.in. Oświadczenie ma związek - jak podkreślono - "z błędną interpretacją przez polskie media odpowiedzi Ambasadora Rosji podczas Dnia Otwartego Ambasady w dniu 20 lutego 2010 roku".
źródło źródło
21 lutego 2010 r.
W wypowiedzi dla GW nadal idzie w zaparte Piotr Paszkowski, rzecznik MSZ:
"Z tego co rozumiem to pismo nie przeszło normalnej drogi dyplomatycznej, czyli nie było przekazywane poprzez MSZ. Z informacji prasowych wynika, że podpisał je w imieniu prezydenta minister Mariusz Handzlik i skierował do ambasadora. Na razie nie wiemy, jaki w ogóle status to pismo miało. Prezydent zazwyczaj kieruje poprzez MSZ pismo do swojego odpowiednika, czyli prezydenta Rosji i czyni to poprzez MSZ. Zostaje ono przekształcone w notę, a ta jest dopiero przekazywana prezydentowi Rosji przez naszego ambasadora w Moskwie. Dopiero, gdy wyjaśnimy, jaki jest status tej korespondencji, będziemy w stanie się do niej odnieść."
źródło
21 lutego 2010 r.
Do chóru krytyków Lecha Kaczyńskiego dołącza Bronisław Komorowski - marszałek sejmu i najpoważniejszy dziś kandydat Platformy do urzędu prezydenckiego (dlaczego tak późno?):
"Zdaniem Bronisława Komorowskiego było błędem prezydenta zgłaszanie się bez zaproszenia do wzięcia udziału w uroczystościach w Katyniu.
Marszałek Komorowski uważa, że to zamieszanie zakłóci wagę uroczystości katyńskich."
źródło
Ponadto marszałek polskiego sejmu Komorowski odwraca kota ogonem i jednocześnie prezentuje się jako adwokat strony rosyjskiej:
"Nie jest rzeczą dobrą, aby samemu publicznie się zgłaszać z chęcią udziału. Takie sprawy załatwia się najpierw w domu, przy szczelnie zasłoniętej kurtynie uzgadnia się stanowisko państwa polskiego w kwestiach reprezentowania bądź nie na odpowiednim poziomie - powiedział. Podkreślił, że strona rosyjska występuje w tej sprawie w roli gospodarza terenu."
źródło
Zdaniem Pawła Grasia PO jest to sprawa między Kancelarią Prezydenta RP a ambasadą rosyjską.
źródło
Komentarz Joachima Brudzińskiego PiS:
"Zgoda na to, by w ten sposób traktować głowę państwa jest ze strony Tuska przejawem jego dyletanctwa i ignorancji - powiedział dziennikarzom Brudziński. Albo - dodał - jest to związana z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi próba osłabienia kontrkandydata przedstawiciela PO. Zdaniem polityka PiS w sprawie uroczystości katyńskich "powinniśmy mówić jednym głosem"."
Zamiast podsumowującego komentarza przypomnę trzy sprawy:
1. zeszłoroczne korowody z zapisaniem w sejmowej uchwale, że Katyń był zbrodnią ludobójstwa
2. ostra reakcja Putina po przemówieniu Tuska na Westerplatte i milczenie tegoż po znacznie bardziej krytycznym wobec Sowietów przemówieniu prezydenta Kaczyńskiego
3. jesienią 2007 r. Rosja reagowała podobnie jak dziś,
Oto przykład, cytuję całość:
"Nieoczekiwana" wizyta Kaczyńskiego w Rosji
Poniedziałek, 17 września 2007 (10:45) Aktualizacja: Poniedziałek, 17 września 2007 (10:46)
Przedwyborczy smutek" - tak dziennik "Wriemia Nowostiej" tytułuje w poniedziałek korespondencję z Warszawy, zapowiadającą zaplanowane na ten dzień uroczystości żałobne w Lesie Katyńskim z udziałem prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego.
Na cmentarzu w Katyniu spoczywają rozstrzelani polscy oficerowie /AFPRosyjska gazeta podkreśla, że jest to pierwsza wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Rosji. "Wriemia Nowostiej" nazywa ją "nieoczekiwaną i symboliczną". Zaznacza, że polski prezydent nie ma w programie "ani oficjalnych rozmów z rosyjskim kierownictwem, ani nawet przyjazdu do Moskwy".
"Skład imponującej delegacji, skrupulatnie dobranych dziennikarzy i osób towarzyszących, podpowiada, że do wizyty prezydenta przywiązuje się duże znaczenie" - pisze dziennik."Nie chodzi o poprawę stosunków dwustronnych, ponieważ pan prezydent jedzie do Rosji, aby przypomnieć o najboleśniejszej stronicy historii" - dodaje "Wriemia Nowostiej".
Według gazety, "ulubiona symbolika braci Kaczyńskich jest niezwykle aktualna dla ich wewnątrzpolitycznych potrzeb na tle przygotowań do przedterminowych wyborów w Polsce, wyznaczonych na 21 października".
"Datę 17 września w ostatnich latach polskie władze obchodzą ze szczególnym rozmachem - w tym dniu w 1939 roku Armia Czerwona przekroczyła wschodnią granicę Polski. Około 15 tys. polskich oficerów zostało internowanych. W 1940 roku rozstrzelano ich w Lesie Katyńskim pod Smoleńskiem, Miednoje i Charkowie" - przypomina "Wriemia Nowostiej".
"Wybranie 17 września jako daty pierwszej wizyty w Rosji wysokich przedstawicieli polskiej władzy nie jest przypadkowy" - podkreśla dziennik.
"Wriemia Nowostiej" odnotowuje, że wśród osobistości towarzyszących Lechowi Kaczyńskiemu są Krzysztof Penderecki z małżonką Elżbietą, a także odtwórcy głównych ról w nowym filmie Andrzeja Wajdy "Katyń", "na którego premierę w Teatrze Wielkim w Warszawie zamierza zdążyć prezydent".
"Gdy tylko informacja o wizycie polskiego prezydenta w Katyniu pojawiła się w Internecie, użytkownicy sieci od razu zrozumieli, że chodzi o przedwyborczy PR" - dodaje moskiewska gazeta.
Zdaniem "Wriemia Nowostiej", "za taki sam przedwyborczy manewr Polacy uważają decyzję o awansowaniu rozstrzelanych w ZSRR 67 lat temu polskich oficerów"."
W tym samym mniej więcej przedwyborczym w Polsce czasie korespondent GW Wacław Radziwinowicz opisał publikowane w rosyjskiej prasie kłamstwa na temat zbrodni katyńskiej, wskazując jako ich źródło m.in. rosyjską ambasadę w Warszawie.
cytuję całość:
"Znów rosyjskie kłamstwa o Katyniu
Wacław Radziwinowicz2007-10-24, ostatnia aktualizacja 2007-10-23 17:59
Dziennik "Komsomolskaja Prawda" przysłał na wybory do Polski swego wysłannika Nikołaja Barsiegowa. Ale ten zamiast o polityce, napisał stek bzdur o... Katyniu
Niekompetentny dziennikarz spotkał po drodze do Polski 84-letniego generała Walentyna Warennikowa, który dał mu wykład o Katyniu. Weteran opowiedział reporterowi, a on przekazał czytelnikom, że Polaków wziętych do niewoli radzieckiej w 1939 r. zamordowali Niemcy. Potem hitlerowcy zmusili "pewnych Rosjan do złożenia zeznań, że Polaków rozstrzelało NKWD".
Barsiegow, pisząc o Polsce, skoncentrował się nie na wyborach, lecz na sprawie katyńskiej, bo natknął się w Warszawie na wystawę "Katyń". Zszokowany oskarżył Polaków o niesprawiedliwość i przenikliwie zapytał, dlaczego to "w stolicy polskiej nie otworzą wystawy o zdławieniu Powstania Warszawskiego?". Cóż, gdyby zawczasu coś przeczytał, odkryłby, że mamy w stolicy choćby Muzeum Powstania Warszawskiego.
Reporter relację z Polski oparł nie tylko na opowieści generała wsławionego udziałem w antydemokratycznym puczu w 1991 r. Poprosił "pracowników ambasady Rosji w Warszawie", by mu powiedzieli, co i historycy polscy piszą o Katyniu. Dyplomaci tłumaczyli, że w Katyniu na rozkaz Stalina - ustny, bo "dokumentów nie znaleziono", rozstrzelano 3 tys. Polaków. "Mówi się także - pisze gazeta - o egzekucjach na Ukrainie i w obwodzie twerskim. Ale mogił tam nie znaleziono".
"Komsomołka" robi z pracowników ambasady idiotów. Oni mogą nie wiedzieć o odkryciu grobów Polaków pod Charkowem, bo to Ukraina. Ale nie mogą nie wiedzieć, że 6314 polskich ofiar NKWD znaleziono w Miednoje pod Twerem. Nie mogą nie wiedzieć o przekazanych przez Borysa Jelcyna Polakom dokumentach dowodzących, że rozkaz zamordowania jeńców polskich wydały w 1940 roku władze radzieckie. Muszą to wiedzieć, bo te dokumenty wręczono Polakom jeszcze w 1992 r. właśnie w Warszawie."
źródło źródło źródło
wtorek, 16 lutego 2010
sobota, 13 lutego 2010
Kto wymyśla sondaże?
W internecie pojawiają się sondaże, w których podane do wyboru odpowiedzi mają specyficzny klucz - brak w nich mianowicie takiego wskazania, które byłoby zgodne z moją opinią. Tak się zdarza i w salonie24 i na onecie. Dziś onet np. pyta: Które państwo może stanowić zagrożenie dla pokoju światowego? Wśród potencjalnych agresorów onet podpowiada USA, nie ma natomiast w tej sondzie Rosji ani Niemiec. Ciekawe, prawda? Czyżbym tylko ja obawiał się Rosji i Niemiec?
http://wiadomosci.onet.pl/2127738,441,wstrzasajace_swiadectwo_18_letniego_dramatu,item.html
http://wiadomosci.onet.pl/2127738,441,wstrzasajace_swiadectwo_18_letniego_dramatu,item.html
czwartek, 11 lutego 2010
piątek, 5 lutego 2010
Platforma jak złoty
11 stycznia 2010 r.
Fatalne notowania Platformy Obywatelskiej
Wpadki rządzących spowodowały, że ich notowania drastycznie spadły. Na Platformę chce głosować 37 procent Polaków. To spadek o 9 punktów. (...) Tak więc lider słabnie albo – jak powiedział Jarosław Gowin – "dostaje w zęby".
http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,1311,fatalne-notowania-platformy-obywatelskiej.html
5 lutego 2010 r.
Sondażowy skok Platformy
Gdyby w najbliższą niedzielę odbyły się wybory do Sejmu, Platforma Obywatelska zdobyłaby 57 proc. głosów – wynika z sondażu przeprowadzonego przez TNS OBOP dla programu "Forum".
http://wiadomosci.onet.pl/2124597,11,sondazowy_skok_platformy,item.html
2 lutego 2910 r.
Złoty ustabilizował się poniżej 4 zł za euro we wtorek
Kurs złotego, po wczorajszym umocnieniu wobec głównych walut, stabilizował się dziś poniżej poziomu 4 zł za euro. Analityków utwierdza to w przekonaniu, że euro już nie wzrośnie.
http://forsal.pl/artykuly/395128,zloty_ustabilizowal_sie_ponizej_4_zl_za_euro_we_wtorek.html
5 lutego 2010 r.
Złoty wśród najgorszych walut świata
W rankingu stóp zwrotu 170 walut świata złoty znów jest na szarym końcu. Gorsze są tylko m.in. etiopski birr czy tadżyckie somoni.
W dwa dni kurs EUR/PLN wzrósł o 10 groszy. Spora część wcześniejszych zysków została więc szybko zniwelowana. Gwałtowność ruchu analitycy tłumacza tym, że inwestorzy do tej pory mieli bardzo duże, długie pozycje w złotym, które teraz – w obliczu wzrostu ryzyka, związanego z problemami budżetowymi niektórych państw UE – są szybko ograniczane.
Nic więc dziwnego, że w rankingu stóp zwrotu z walut z ostatnich 5 dni (względem euro) złoty znalazł się w ostatniej dziesiątce pośród 170 walut, klasyfikowanych przez Bloomberga. Strata w tym okresie nie jest może duża (-1,3 proc.), ale gorsze okazały się tylko chilijskie peso oraz 4 waluty z krajów dość egzotycznych, jak Tadżykistan, Libia, Etiopia czy Myanmar.
http://www.pb.pl/2/a/2010/02/05/Zloty_wsrod_najgorszych_walut_swiata
Fatalne notowania Platformy Obywatelskiej
Wpadki rządzących spowodowały, że ich notowania drastycznie spadły. Na Platformę chce głosować 37 procent Polaków. To spadek o 9 punktów. (...) Tak więc lider słabnie albo – jak powiedział Jarosław Gowin – "dostaje w zęby".
http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,1311,fatalne-notowania-platformy-obywatelskiej.html
5 lutego 2010 r.
Sondażowy skok Platformy
Gdyby w najbliższą niedzielę odbyły się wybory do Sejmu, Platforma Obywatelska zdobyłaby 57 proc. głosów – wynika z sondażu przeprowadzonego przez TNS OBOP dla programu "Forum".
http://wiadomosci.onet.pl/2124597,11,sondazowy_skok_platformy,item.html
2 lutego 2910 r.
Złoty ustabilizował się poniżej 4 zł za euro we wtorek
Kurs złotego, po wczorajszym umocnieniu wobec głównych walut, stabilizował się dziś poniżej poziomu 4 zł za euro. Analityków utwierdza to w przekonaniu, że euro już nie wzrośnie.
http://forsal.pl/artykuly/395128,zloty_ustabilizowal_sie_ponizej_4_zl_za_euro_we_wtorek.html
5 lutego 2010 r.
Złoty wśród najgorszych walut świata
W rankingu stóp zwrotu 170 walut świata złoty znów jest na szarym końcu. Gorsze są tylko m.in. etiopski birr czy tadżyckie somoni.
W dwa dni kurs EUR/PLN wzrósł o 10 groszy. Spora część wcześniejszych zysków została więc szybko zniwelowana. Gwałtowność ruchu analitycy tłumacza tym, że inwestorzy do tej pory mieli bardzo duże, długie pozycje w złotym, które teraz – w obliczu wzrostu ryzyka, związanego z problemami budżetowymi niektórych państw UE – są szybko ograniczane.
Nic więc dziwnego, że w rankingu stóp zwrotu z walut z ostatnich 5 dni (względem euro) złoty znalazł się w ostatniej dziesiątce pośród 170 walut, klasyfikowanych przez Bloomberga. Strata w tym okresie nie jest może duża (-1,3 proc.), ale gorsze okazały się tylko chilijskie peso oraz 4 waluty z krajów dość egzotycznych, jak Tadżykistan, Libia, Etiopia czy Myanmar.
http://www.pb.pl/2/a/2010/02/05/Zloty_wsrod_najgorszych_walut_swiata
wtorek, 2 lutego 2010
Zdolności honorowe Palikota
Jarosław Kaczyński pozwał Palikota do sądu za to, że ten w wypowiedzi dla TVN24 sugerował, jakoby Jarosław Kaczyński działał w zmowie z Mariuszem Kamińskim i wydawał mu, jako szefowi CBA, dyspozycje mające na celu "spreparowanie" tzw. afery hazardowej dla celów politycznych. Nie tak dawno zresztą Palikot znów się popisał, użył bowiem następującego sformułowania "oficerem prowadzącym dla Mariusza K. był Jarosław K."
Dlaczego o tym piszę? Otóż wielu zwolenników Prawa i Sprawiedliwości uważa, że takimi osobnikami jak Palikot czy Niesiołowski nie należy się zajmować, że nie są oni warci ani komentarza ani uwagi. Rzeczywiście, gdyby chodziło tylko o relacje czysto ludzkie, towarzyskie, należało by się odnieść do błazenady Palikota lekceważąco. Ktoś taki po prostu dla przyzwoitych ludzi nie istnieje. Czym innym jest jednak omijanie z daleka kogoś, kto mógłby nas - jak był się łaskaw kiedyś wyrazić "prof." Bartoszewski - "orzygać w autobusie", a czym innym jest tolerowanie chamstwa osób publicznych. Menelowi z ulicy wystarczy odburknąć "spieprzaj dziadu", albo ominąć go po prostu bez słowa, jednak prostakowi popisującemu się chamstwem w polityce, trzeba odpowiedzieć stanowczo, przywołując go do porządku na drodze prawnej. Chamstwa i pomówień nie można absolutnie tolerować, ponieważ atmosfera wzajemnej agresji, nienawiści uniemożliwia odpowiedzialne zarządzanie państwem i działa niszcząco na kulturę polityczną demokratycznego państwa. Debata na tematy publiczne zamienia się pod wpływem takich osób jak Palikot w burdę uliczników, ponadto ta atmosfera agresji przenosi się do naszego życia, do naszych domów. Przestajemy ze sobą rozmawiać, zaczynamy natomiast warczeć na siebie i poniżać się wzajemnie. Przykład idzie bowiem z góry. Kiedy dzień w dzień obrzucani jesteśmy za pośrednictwem mediów błotem szyderstw i pomówień, jakich nie szczędzą swoim przeciwnikom politycznym Niesiołowski czy Palikot, sami zaczynamy reagować podobnie wobec innych ludzi. Zatem, aby zachować spokój ducha i po prostu ludzkie oblicze, trzeba takich osobników jak Palikot eliminować z polityki lub zmusić do przyzwoitego zachowania się. Tak właśnie postąpił Jarosław Kaczyński, nie po raz pierwszy zresztą. Przed laty w podobny sposób przećwiczył gazetę Jerzego Urbana, kiedy ta oskarżyła Kaczyńskiego o podpisanie lojalki w stanie wojennym. Proces w tej sprawie trwał 6 lat i zakończył się wygraną Kaczyńskiego.
Wracając do Palikota. W najnowszym wpisie na swoim blogu Palikot - wiceprzewodniczący klubu partii rządzącej Polską, stwierdza radośnie:
"Tak! Tak! Jestem człowiekiem, którego warto podać do sądu. Mam więc zdolności honorowe"
Tak, tak, ma pan zdolności honorowe, panie Palikot, takie same jak Jerzy Urban.
źródło
źródło
źródło
Dlaczego o tym piszę? Otóż wielu zwolenników Prawa i Sprawiedliwości uważa, że takimi osobnikami jak Palikot czy Niesiołowski nie należy się zajmować, że nie są oni warci ani komentarza ani uwagi. Rzeczywiście, gdyby chodziło tylko o relacje czysto ludzkie, towarzyskie, należało by się odnieść do błazenady Palikota lekceważąco. Ktoś taki po prostu dla przyzwoitych ludzi nie istnieje. Czym innym jest jednak omijanie z daleka kogoś, kto mógłby nas - jak był się łaskaw kiedyś wyrazić "prof." Bartoszewski - "orzygać w autobusie", a czym innym jest tolerowanie chamstwa osób publicznych. Menelowi z ulicy wystarczy odburknąć "spieprzaj dziadu", albo ominąć go po prostu bez słowa, jednak prostakowi popisującemu się chamstwem w polityce, trzeba odpowiedzieć stanowczo, przywołując go do porządku na drodze prawnej. Chamstwa i pomówień nie można absolutnie tolerować, ponieważ atmosfera wzajemnej agresji, nienawiści uniemożliwia odpowiedzialne zarządzanie państwem i działa niszcząco na kulturę polityczną demokratycznego państwa. Debata na tematy publiczne zamienia się pod wpływem takich osób jak Palikot w burdę uliczników, ponadto ta atmosfera agresji przenosi się do naszego życia, do naszych domów. Przestajemy ze sobą rozmawiać, zaczynamy natomiast warczeć na siebie i poniżać się wzajemnie. Przykład idzie bowiem z góry. Kiedy dzień w dzień obrzucani jesteśmy za pośrednictwem mediów błotem szyderstw i pomówień, jakich nie szczędzą swoim przeciwnikom politycznym Niesiołowski czy Palikot, sami zaczynamy reagować podobnie wobec innych ludzi. Zatem, aby zachować spokój ducha i po prostu ludzkie oblicze, trzeba takich osobników jak Palikot eliminować z polityki lub zmusić do przyzwoitego zachowania się. Tak właśnie postąpił Jarosław Kaczyński, nie po raz pierwszy zresztą. Przed laty w podobny sposób przećwiczył gazetę Jerzego Urbana, kiedy ta oskarżyła Kaczyńskiego o podpisanie lojalki w stanie wojennym. Proces w tej sprawie trwał 6 lat i zakończył się wygraną Kaczyńskiego.
Wracając do Palikota. W najnowszym wpisie na swoim blogu Palikot - wiceprzewodniczący klubu partii rządzącej Polską, stwierdza radośnie:
"Tak! Tak! Jestem człowiekiem, którego warto podać do sądu. Mam więc zdolności honorowe"
Tak, tak, ma pan zdolności honorowe, panie Palikot, takie same jak Jerzy Urban.
źródło
źródło
źródło
poniedziałek, 1 lutego 2010
To jest wojna!
FYM w ostatnim swoim wpisie raduje się z powodu narastających kłopotów Platformy. Wynika to prawdopodobnie z tego, że zakłada, iż nic gorszego od rządów ciemniaków trafić się Polsce nie może. Uważa zapewne również, że po upadku PO przyjdą lepsze czasy dla naszego kraju. Ja jednak nie jestem takim optymistą, jaką bowiem alternatywą dysponujemy?
Polska prawica jest znów podzielona. Gdy nadejdzie czas kampanii wyborczej, różne Jurki, Dorny i Korwiny zaczną tradycyjnie się kotłować i wzajemnie podgryzać, albo ruszą huzia na Józia, czyli na najsilniejszych Kaczyńskich. PiS zaś może stać się ich łatwym celem, jest dziś bowiem partią ideowo i personalnie nijaką. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, będąc w opozycji, znacząco osłabło zarówno w centrum jak i na prowincji. Z partii tej odeszło wielu znaczących działaczy, a ich miejsce zajęli ludzie Mazowieckiego, Leppera i Giertycha, a nawet świętej pamięci nieboszczki PZPR. Jarosław Kaczyński otoczył się też figurami bez wyrazu, które cechuje przede wszystkim odddanie prezesowi, albo miałkie blubranie na tematy ogólnogospodarcze. Tymczasem każdy chyba zgodzi się z tym, że nie są to specjalnie przydatne kwalifikacje do tego, by skutecznie zawalczyć o zdobycie władzy. Tak to można sobie podyskutować przy kawie, nie da się jednak w ten sposób porwać tłumów. Ogłuszeni Palikotem i Niesiołowskim wyborcy nie dosłyszą eleganckich deklaracji ani intelektualnych wywodów działaczy PiSu. Dziś w kampanii trzeba zagrać jak ACDC.
To jest WOJNA!
Wiedzą o tym czerwoni, którzy nie zasypiają gruszek w popiele, tylko zwierają partyjne i towarzyskie szeregi. Do SLD wracają starzy i sprawdzeni komuniści. W terenie trwa powszechna mobilizacja. Wystarczy sięgnąć po lokalne i regionalne gazety, by się o tym przekonać. Strony pełne są relacji ze spotkań powiatowych struktur postkomunistów i z wszelakich balów karnawałowych organizowanych pod egidą lokalnych eseldowców i zaprzyjaźnionych z nimi biznesmenów. Ruch w polityczno-biznesowym klanie na całego. Widać, jak na dłoni, kogo zamierzają popierać możni sponsorzy. PO okazała się dla nich niegodną wspierania bandą podwórkowych łobuziaków, przyszedł więc czas na remarke pt. "Czas czerwonych mandarynów". Co gorsza, również niektórzy duchowni stroniący dotąd od związków z czerwonymi, zaczynają brać udział w tych sabatach . Na tym zresztą nie koniec, SLD odkurza swoje stare znajomości z lokalnymi samorządowcami, którzy przed laty ogłosili się bezpartyjnymi fachowcami. Teraz, gdy padło wezwanie "wszystkie ręce na pokład", bez zażenowania fachowcy ci stają się liderami eseldowskich list w zbliżających się wyborach samorządowych .
Jest oczywiście kilka ale, które mogą zdecydować o niepowodzeniu komunistów. Władza, póki co, jest nadal w rękach ludzi Bronka, Grześka, Janusza i Krzyśka, a dokładniej oligarchów i służb, którzy/które za nimi stoją. Po drugie, ci sami ludzie dysponują największymi mediami. Po trzecie w bankach i czapach kierowniczych największych firm państwowych są ludzie Platformy. Po czwarte międzynarodowy nadzór polityczno-finansowy nad Polską nadal popiera PO. Postkomunistom nie będzie więc łatwo. Poza tym jest jeszcze mimo wszystko potężne Prawo i Sprawiedliwość. No i w końcu jesteśmy my – obywatele Rzeczypospolitej, choć tu mam pewne wątpliwości.
Powie ktoś, że mam mylne wyobrażenie polityki, zrównując ją z wojną, że czas skończyć z bitwami w piaskownicy i zająć się spokojnym, rozsądnym rządzeniem, bo tego oczekuje większosć Polaków. Odpowiadam: jestem za, należy jednak pamiętać, że był już taki polityk, który chciał kierować państwem "siłą spokoju" i jakoś nie zdołał przekonać do siebie wyborców.
Polska prawica jest znów podzielona. Gdy nadejdzie czas kampanii wyborczej, różne Jurki, Dorny i Korwiny zaczną tradycyjnie się kotłować i wzajemnie podgryzać, albo ruszą huzia na Józia, czyli na najsilniejszych Kaczyńskich. PiS zaś może stać się ich łatwym celem, jest dziś bowiem partią ideowo i personalnie nijaką. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, będąc w opozycji, znacząco osłabło zarówno w centrum jak i na prowincji. Z partii tej odeszło wielu znaczących działaczy, a ich miejsce zajęli ludzie Mazowieckiego, Leppera i Giertycha, a nawet świętej pamięci nieboszczki PZPR. Jarosław Kaczyński otoczył się też figurami bez wyrazu, które cechuje przede wszystkim odddanie prezesowi, albo miałkie blubranie na tematy ogólnogospodarcze. Tymczasem każdy chyba zgodzi się z tym, że nie są to specjalnie przydatne kwalifikacje do tego, by skutecznie zawalczyć o zdobycie władzy. Tak to można sobie podyskutować przy kawie, nie da się jednak w ten sposób porwać tłumów. Ogłuszeni Palikotem i Niesiołowskim wyborcy nie dosłyszą eleganckich deklaracji ani intelektualnych wywodów działaczy PiSu. Dziś w kampanii trzeba zagrać jak ACDC.
To jest WOJNA!
Wiedzą o tym czerwoni, którzy nie zasypiają gruszek w popiele, tylko zwierają partyjne i towarzyskie szeregi. Do SLD wracają starzy i sprawdzeni komuniści. W terenie trwa powszechna mobilizacja. Wystarczy sięgnąć po lokalne i regionalne gazety, by się o tym przekonać. Strony pełne są relacji ze spotkań powiatowych struktur postkomunistów i z wszelakich balów karnawałowych organizowanych pod egidą lokalnych eseldowców i zaprzyjaźnionych z nimi biznesmenów. Ruch w polityczno-biznesowym klanie na całego. Widać, jak na dłoni, kogo zamierzają popierać możni sponsorzy. PO okazała się dla nich niegodną wspierania bandą podwórkowych łobuziaków, przyszedł więc czas na remarke pt. "Czas czerwonych mandarynów". Co gorsza, również niektórzy duchowni stroniący dotąd od związków z czerwonymi, zaczynają brać udział w tych sabatach . Na tym zresztą nie koniec, SLD odkurza swoje stare znajomości z lokalnymi samorządowcami, którzy przed laty ogłosili się bezpartyjnymi fachowcami. Teraz, gdy padło wezwanie "wszystkie ręce na pokład", bez zażenowania fachowcy ci stają się liderami eseldowskich list w zbliżających się wyborach samorządowych .
Jest oczywiście kilka ale, które mogą zdecydować o niepowodzeniu komunistów. Władza, póki co, jest nadal w rękach ludzi Bronka, Grześka, Janusza i Krzyśka, a dokładniej oligarchów i służb, którzy/które za nimi stoją. Po drugie, ci sami ludzie dysponują największymi mediami. Po trzecie w bankach i czapach kierowniczych największych firm państwowych są ludzie Platformy. Po czwarte międzynarodowy nadzór polityczno-finansowy nad Polską nadal popiera PO. Postkomunistom nie będzie więc łatwo. Poza tym jest jeszcze mimo wszystko potężne Prawo i Sprawiedliwość. No i w końcu jesteśmy my – obywatele Rzeczypospolitej, choć tu mam pewne wątpliwości.
Powie ktoś, że mam mylne wyobrażenie polityki, zrównując ją z wojną, że czas skończyć z bitwami w piaskownicy i zająć się spokojnym, rozsądnym rządzeniem, bo tego oczekuje większosć Polaków. Odpowiadam: jestem za, należy jednak pamiętać, że był już taki polityk, który chciał kierować państwem "siłą spokoju" i jakoś nie zdołał przekonać do siebie wyborców.
Subskrybuj:
Posty (Atom)