FYM w ostatnim swoim wpisie raduje się z powodu narastających kłopotów Platformy. Wynika to prawdopodobnie z tego, że zakłada, iż nic gorszego od rządów ciemniaków trafić się Polsce nie może. Uważa zapewne również, że po upadku PO przyjdą lepsze czasy dla naszego kraju. Ja jednak nie jestem takim optymistą, jaką bowiem alternatywą dysponujemy?
Polska prawica jest znów podzielona. Gdy nadejdzie czas kampanii wyborczej, różne Jurki, Dorny i Korwiny zaczną tradycyjnie się kotłować i wzajemnie podgryzać, albo ruszą huzia na Józia, czyli na najsilniejszych Kaczyńskich. PiS zaś może stać się ich łatwym celem, jest dziś bowiem partią ideowo i personalnie nijaką. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, będąc w opozycji, znacząco osłabło zarówno w centrum jak i na prowincji. Z partii tej odeszło wielu znaczących działaczy, a ich miejsce zajęli ludzie Mazowieckiego, Leppera i Giertycha, a nawet świętej pamięci nieboszczki PZPR. Jarosław Kaczyński otoczył się też figurami bez wyrazu, które cechuje przede wszystkim odddanie prezesowi, albo miałkie blubranie na tematy ogólnogospodarcze. Tymczasem każdy chyba zgodzi się z tym, że nie są to specjalnie przydatne kwalifikacje do tego, by skutecznie zawalczyć o zdobycie władzy. Tak to można sobie podyskutować przy kawie, nie da się jednak w ten sposób porwać tłumów. Ogłuszeni Palikotem i Niesiołowskim wyborcy nie dosłyszą eleganckich deklaracji ani intelektualnych wywodów działaczy PiSu. Dziś w kampanii trzeba zagrać jak ACDC.
To jest WOJNA!
Wiedzą o tym czerwoni, którzy nie zasypiają gruszek w popiele, tylko zwierają partyjne i towarzyskie szeregi. Do SLD wracają starzy i sprawdzeni komuniści. W terenie trwa powszechna mobilizacja. Wystarczy sięgnąć po lokalne i regionalne gazety, by się o tym przekonać. Strony pełne są relacji ze spotkań powiatowych struktur postkomunistów i z wszelakich balów karnawałowych organizowanych pod egidą lokalnych eseldowców i zaprzyjaźnionych z nimi biznesmenów. Ruch w polityczno-biznesowym klanie na całego. Widać, jak na dłoni, kogo zamierzają popierać możni sponsorzy. PO okazała się dla nich niegodną wspierania bandą podwórkowych łobuziaków, przyszedł więc czas na remarke pt. "Czas czerwonych mandarynów". Co gorsza, również niektórzy duchowni stroniący dotąd od związków z czerwonymi, zaczynają brać udział w tych sabatach . Na tym zresztą nie koniec, SLD odkurza swoje stare znajomości z lokalnymi samorządowcami, którzy przed laty ogłosili się bezpartyjnymi fachowcami. Teraz, gdy padło wezwanie "wszystkie ręce na pokład", bez zażenowania fachowcy ci stają się liderami eseldowskich list w zbliżających się wyborach samorządowych .
Jest oczywiście kilka ale, które mogą zdecydować o niepowodzeniu komunistów. Władza, póki co, jest nadal w rękach ludzi Bronka, Grześka, Janusza i Krzyśka, a dokładniej oligarchów i służb, którzy/które za nimi stoją. Po drugie, ci sami ludzie dysponują największymi mediami. Po trzecie w bankach i czapach kierowniczych największych firm państwowych są ludzie Platformy. Po czwarte międzynarodowy nadzór polityczno-finansowy nad Polską nadal popiera PO. Postkomunistom nie będzie więc łatwo. Poza tym jest jeszcze mimo wszystko potężne Prawo i Sprawiedliwość. No i w końcu jesteśmy my – obywatele Rzeczypospolitej, choć tu mam pewne wątpliwości.
Powie ktoś, że mam mylne wyobrażenie polityki, zrównując ją z wojną, że czas skończyć z bitwami w piaskownicy i zająć się spokojnym, rozsądnym rządzeniem, bo tego oczekuje większosć Polaków. Odpowiadam: jestem za, należy jednak pamiętać, że był już taki polityk, który chciał kierować państwem "siłą spokoju" i jakoś nie zdołał przekonać do siebie wyborców.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz